Będzie dalszy ciąg procesu trojga prawników.
Będzie dalszy ciąg procesu trojga prawników oskarżonych o przywłaszczenie blisko 3 mln zł. Pieniądze z odszkodowania za bezprawne przejętą kamienicę miały trafić na KUL. Sąd pierwszej instancji skazał ich na wyrok w zawieszeniu, zobowiązał do oddania pieniędzy i zakazał wykonywania zawodu przez pięć lat.
Biuro prasowe Sądu Okręgowego w Lublinie poinformowało w poniedziałek PAP, że wpłynęło dotychczas dziewięć apelacji w tej sprawie, w tym od wszystkich obrońców oskarżonych i od prokuratury. Akta sprawy nie zostały jeszcze przekazane do sądu apelacyjnego.
W lutym br. sąd pierwszej instancji uznał troje radców prawnych za winnych przywłaszczenia blisko 3 mln zł. Iwona K. i Katarzyna P.-B. zostały skazane na 11 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata i zapłatę 67,5 tys. zł grzywny. Krzysztof P. w związku z dodatkowym zarzutem oszustwa usłyszał wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i zapłatę 75 tys. zł grzywny.
Sąd orzekł wobec całej trójki również pięcioletni zakaz wykonywania zawodu radcy prawnego. W ramach naprawienia szkody zobowiązani są solidarnie do zapłaty 2,9 mln zł dla dwojga spadkobierców.
Właścicielami kamienicy przy ul. Czystej w Lublinie było starsze małżeństwo, które przez wiele lat próbowało odzyskać budynek zajęty po wojnie na potrzeby wojska. Mężczyzna zmarł w 1996 r., ale w 2013 r. sąd przyznał jego żonie ponad 4 mln zł odszkodowania z odsetkami.
Kobieta pragnęła spełnić wolę męża i przekazać znaczną część pieniędzy na Katolicki Uniwersytet Lubelski dzięki utworzeniu specjalnego funduszu, z którego miały być finansowane "projekty naukowe i badawcze opracowywane przez nauczycieli akademickich KUL". Kobieta zmarła w 2017 r. Po kilku latach o sprawę darowizny zapytali kancelarię przedstawiciele uczelni, którzy zdecydowali się złożyć zawiadomienie do organów ścigania.
Według sądu oskarżeni wspólnie i w porozumieniu przywłaszczyli powierzone im mienie wielkiej wartości, tj. 2,9 mln zł. Ustalono, że na podstawie udzielonego im przez klientkę pełnomocnictwa z 2011 r. pobrali na rachunki bankowe kancelarii 3,7 mln zł odszkodowania i 518 tys. zł odsetek. Następnie po wypłaceniu ustalonego wynagrodzenia i poniesionych kosztów rozporządzali pozostałymi środkami wbrew temu umocowaniu. Dokonywali w imieniu własnym wypłat gotówkowych, przelewów i transferów na 14 lokat terminowych, działając na szkodę klientki, a następnie jej ustawowych spadkobierców.
Sędzia Marcelina Kasprowicz w uzasadnieniu wyroku przypomniała, że w 2014 r. rektor KUL pierwszy zwrócił się do kancelarii o udzielenie informacji o stanie prowadzonej sprawy, na którą otrzymał odpowiedź, że została złożona skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego.
"W treści tej lakonicznej odpowiedzi nie ma mowy o tym, że wyrok jest już prawomocny od ponad roku i środki są zdeponowane. Wyrok w normalnym toku instancji był prawomocny i podlegał wykonaniu (). I ta bezczynność trwała aż do 17 lipca 2017 r., kiedy pani K. poinformowała o zakończeniu wszystkich spraw i użyła zwrotu, że zaistniały przesłanki do uruchomienia funduszu, ale nie przesłała tekstu ustanowienia funduszu. Zrobiła to dopiero 30 sierpnia 2017 r. na wyraźne żądanie KUL" - dodała sędzia Kasprowicz.
Według sądu oskarżeni prawnicy jednocześnie powinni - lub wręcz musieli - wiedzieć, że nie ma takiego tworu prawnego, jak fundusz na uczelni. Podkreślono, że zamiarem mocodawczyni było przeznaczenie pieniędzy na wsparcie pracowników naukowych KUL, a ich zadaniem było ten cel zrealizować poprzez "dostępne instrumenty prawne". "Zwróciła się do podmiotów profesjonalnych i to oczekiwanie nie zostało przez oskarżonych spełnione" - dodała sędzia.
Zdaniem sądu w tej sprawie jawi się obraz intencjonalnego przetrzymywania tych środków na kontach kancelarii po to, by mogła czerpać korzyści z lokat i potrącać sobie środki za obsługę funduszu, "który nie istniał".
Podczas procesu podejrzani o przywłaszczenie prawnicy nie przyznawali się do zarzucanych im czynów.
Od redakcji Wiara.pl
Pomijając, że chodzi o katolicki uniwersytet... Ta sytuacja jest świetną ilustracją, że w konfrontacji z prawnikami zwyczajny człowiek ma marne szanse. Ci zawsze znajdą jakieś kruczki. Dlatego należałoby wprowadzić do kodeksów zapis, który by nieuzasadnienie roszczenia prawników pozwoliłby traktować podobnie jak groźby karalne.
Andrzej Macura
Opracowanie dotyczące stanu technicznego estakady liczy 235 stron.
Obowiązują przepisy rozporządzenia - twierdzi Katarzyna Lubnauer.
W raporcie Polska wymieniona jest obok Austrii, Bośni i Hercegowiny, Danii, Portugalii i Turcji.
Jak stworzyć miejsca piękne, a jednocześnie funkcjonalne i przyjazne takim osobom?