Żołnierze wierni Muammarowi Kadafiemu rozmieścili w poniedziałek czołgi w pobliżu siedziby libijskiego przywódcy w centrum Trypolisu i stawiają opór siłom powstańczym - powiedział jeden z rebeliantów. Dodał, że wśród powstańców jest wielu zabitych.
Oddziałami sił reżimowych dowodzi jeden z synów Kadafiego, Chamis - podała telewizja Al-Arabija. Jest on dowódcą elitarnej 32. brygady, która uchodzi za najlepiej wyszkoloną i uzbrojoną jednostkę libijskiego wojska.
"Sytuacja jest niestabilna. Wszędzie słychać strzały. Siły Kadafiego wykorzystują czołgi w porcie i na ulicy Al-Sarine" obok siedziby Kadafiego w kompleksie Bab al-Azizija - powiedział jeden z powstańców, Abdulrahman.
"Rewolucjoniści są rozmieszczeni w całym Trypolisie, niektórzy są obok Bab al-Azizii, ale siły Kadafiego próbują stawiać opór" - dodał.
Według Abdulrahmana, "największym problemem są snajperzy" wierni Kadafiemu. "Jest wielu męczenników, m.in. mój brat i dwóch moich sąsiadów" - powiedział powstaniec.
Tymczasem przedstawiciele Międzynarodowego Trybunału Karnego rozmawiają z powstańcami libijskimi na temat przekazania do Hagi Saifa al-Islama, syna libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego - poinformował w poniedziałek rzecznik trybunału, Fadi el-Abdallah.
Rebelianci potwierdzili w niedzielę aresztowanie w Trypolisie Saifa al-Islama.
"Mamy nadzieję, że trafi on wkrótce do Hagi, gdzie zostanie osądzony" - powiedział prokurator Trybunału Luis Moreno-Ocampo, potwierdzając, że "jest w kontakcie z libijskim rządem tymczasowym" w sprawie przetransportowania Saifa do Holandii.
Ten drugi syn libijskiego dyktatora i rzecznik reżimu był uważany za kandydata na następcę swego ojca. Określany przez prokuratora MTK jako "faktyczny premier Libii", jest oskarżany o odegranie kluczowej roli w planie Kadafiego tłumienia "przy zastosowaniu krwawej przemocy" obywatelskich demonstracji, które zaczęły się w lutym.
MTK wydał 27 czerwca nakaz aresztowania Muammara Kadafiego, jego syna Saifa oraz szefa libijskiego wywiadu.
W sytuacji gdy libijscy powstańcy opanowali już większość Trypolisu, coraz pilniejsza staje się odpowiedź na pytanie, kto zjednoczy Libijczyków po upadku Muammara Kadafiego. Sami powstańcy bardziej niż jego wojsk obawiają się wewnętrznej rywalizacji.
Walczący po stronie rebelii Husam Nadżair, z którym rozmawiała agencja Reutera, zapowiedział, że jego oddział rozbroi m.in. inne grupy powstańcze, a "w przeciwnym razie grozi krwawa łaźnia". "Wszystkie grupy rebeliantów będą chciały kontrolować Trypolis. Trzeba będzie wprowadzić porządek" - dodał.
Jego obawy stanowią dobrą ilustrację pytania, na które odpowiedzi szukają także międzynarodowe ośrodki badawcze: czy w Libii jest osobowość polityczna zdolna zjednoczyć kraj? Według analityków na razie odpowiedź jest przecząca.
"Nie ma jednego lidera, który cieszyłby się powszechnym szacunkiem. Na tym polega problem" - twierdzi dyrektor ds. Bliskiego Wschodu ośrodka Stratfor Kamran Bokhari.
Jest tak dlatego, że Kadafi rządził północnoafrykańskim krajem w kulcie jednostki, bez instytucji państwowych i ich kadr, które mogłyby ułatwić przekazanie władzy w Libii. Sprawy nie ułatwiają także podziały etniczne i plemienne wśród samych powstańców.
Najbardziej naturalny kandydat na nowego przywódcę to szef powstańczej Narodowej Rady Libijskiej w Bengazi Mustafa Dżalil. Ten były libijski minister sprawiedliwości w jednej z amerykańskich poufnych depesz ujawnionych przez WikiLeaks był opisany jako "umiarkowany technokrata". O Dżalilu i przeprowadzonej przez niego reformie kodeksu karnego z uznaniem wypowiadała się organizacja Human Rights Watch. Abdel Dżalil zrezygnował z kierowania resortem w lutym, w proteście przeciwko użyciu siły wobec przeciwników Kadafiego.
Jednak, podobnie jak inni dawni współpracownicy Kadafiego, Dżalil zawsze będzie podejrzany dla części powstańców, którzy chcą na czele kraju widzieć zupełnie nowe twarze, bez związków z rządzącym reżimem.
Brany pod uwagę jest również pełniący obecnie funkcję premiera powstańczego rządu Mahmud Dżebril, również związany wcześniej z pułkownikiem Kadafim. Dżebril, który dysponuje rozległą siecią kontaktów zagranicznych i był wysłannikiem powstańców w kontaktach z zagranicą, nie ma jednak pełnego poparcia.
Inną ważną postacią, która może odegrać rolę w Libii po Kadafim, jest Ali Tarhuni, naukowiec i opozycjonista, który wrócił z USA do Libii, żeby w imieniu powstańców przejąć kwestie związane z ekonomią, finansami i ropą naftową.
Na drodze do wyboru skutecznego przywództwa stoi konflikt między długoletnimi przeciwnikami Kadafiego a jego dotychczasowymi zwolennikami, którzy dopiero niedawno przeszli na stronę powstańców.
Jeśli ci pierwsi uzyskają przewagę, może skończyć się tak jak w Iraku. Po obaleniu Saddama Husajna przeprowadzono tam czystki, usuwając z życia publicznego wszystkich zwolenników partii dyktatora - Baas, co zaowocowało próżnią władzy - ostrzega agencja Reutera.
"Nie można wprowadzić zasady, według której każdy, kto kiedykolwiek pracował z Kadafim, nie może pracować z nami" - podkreśla libijski opozycjonista mieszkający w Londynie Ashour Shamis.
Ci, którzy zechcą odłożyć podziały na bok, mogą zwrócić się ku Szukriemu Ghanemowi, byłemu libijskiemu ministrowi ds. ropy i szefowi państwowej libijskiej korporacji naftowej, który w latach 2003-2006 był premierem Libii. Mimo wieloletniego doświadczenia pracy dla reżimu Ghanem przeszedł na stronę powstańców, zatem dla najbardziej radykalnych z nich także on może być mało wiarygodny.
Na spory polityczne w Libii i różnice w wizjach przyszłego kraju nakładają się także głębokie podziały etniczne i plemienne - wioski berberyjskie i arabskie w dalszym ciągu patrzą na siebie z lekceważeniem. Powstańcy, pozornie zjednoczeni wokół wspólnego celu, jakim jest obalenie reżimu, przedstawiają się jako bojownicy z wioski X lub wioski Y, a nie całej Libii.
Za ilustrację może posłużyć nadal niewyjaśniona śmierć zamordowanego pod koniec lipca w tajemniczych okolicznościach wojskowego przywódcy powstania, byłego szefa MSW generała Abd al-Fataha Junisa.
Generał Junis, który przeszedł na stronę powstańców, został wezwany z frontu do Bengazi. Tam doszło do zamachu, który wywołał intensywne spekulacje na temat tożsamości morderców, podziałów w łonie rebelii i nawet obecności "piątej kolumny" na tyłach powstańców. Wydarzenie to wywołało obawy, że Narodowa Rada Libijska jest zbyt słaba i podzielona, by zahamować rozlew krwi między rywalizującymi frakcjami, w tym islamistycznymi, na drodze do przejęcia władzy.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.