 
				publikacja 31.10.2025 09:43
W Tanzanii narasta chaos po tym, jak główni kandydaci opozycji zostali wykluczeni z wyścigu prezydenckiego. Środa, która miała być dniem święta demokracji, zamieniła się w falę przemocy i niepokojów społecznych.
W Dar es Salaam i innych miastach tysiące ludzi wyszły na ulice, protestując przeciwko decyzji władz wyborczych. Doszło do starć z policją. Demonstranci podpalili autobus i stację benzynową, zaatakowali posterunki policji oraz zdewastowali lokale wyborcze. W mediach społecznościowych pojawiły się doniesienia o grabieżach, aktach wandalizmu i śmiertelnych starciach.
Według Amnesty International w protestach zginęły co najmniej dwie osoby, cywil i funkcjonariusz policji. Rząd nie odniósł się dotychczas do liczby ofiar. W odpowiedzi na zamieszki władze wprowadziły ogólnokrajową godzinę policyjną, ograniczyły dostęp do internetu i wysłały wojsko na ulice.
W czwartek, 30 października, setki protestujących ponownie wyszły na ulice, kontynuując drugi dzień demonstracji. W mieście Namanga, na granicy z Kenią, kilku demonstrantów zostało rannych, gdy policja użyła gazu łzawiącego, by rozproszyć tłum. Protesty sparaliżowały działalność gospodarczą w zazwyczaj ruchliwym mieście przygranicznym. Zawieszono również połączenia promowe między tanzańskim lądem a Zanzibarem.
Państwowa komisja wyborcza ogłosiła, że urzędująca prezydent Samia Suluhu Hassan prowadzi z wynikiem 96,99 procent głosów w ośmiu z 272 okręgów wyborczych. Hassan zmierzyła się z 16 kandydatami z mniejszych ugrupowań, którzy prowadzili jedynie szczątkową kampanię.
Rządząca partia Chama Cha Mapinduzi (CCM), sprawująca władzę nieprzerwanie od uzyskania niepodległości w 1961 roku, dążyła do przedłużenia swoich rządów, wykluczając kandydatów dwóch głównych partii opozycyjnych. Frekwencja była wyjątkowo niska.
Parlament Europejski potępił wybory jako „ani wolne, ani uczciwe”, nazywając je „oszustwem trwającym od miesięcy” i wezwał społeczność międzynarodową do obrony demokracji i praw człowieka w Tanzanii.
Lider głównej partii opozycyjnej, Tundu Lissu, nadal przebywa w więzieniu po oskarżeniu o zdradę stanu za wezwanie do reform wyborczych. Kandydat drugiej co do wielkości partii opozycyjnej, Luhaga Mpina, został wykluczony z udziału w wyborach.
Analitycy ostrzegają, że Tanzania, niegdyś uważana za wzór stabilności i pokoju w regionie, coraz szybciej stacza się w stronę autorytaryzmu. Bez głębokich reform politycznych i konstytucyjnych kraj może stać się faktycznym państwem jednopartyjnym.
Powyborczy chaos w Tanzanii, wojsko na ulicach