Ponad 2 tys. obrońców życia protestowało 22 października w Toronto nieopodal siedziby parlamentu Ontario, domagając się od polityków zaprzestania finansowania aborcji z podatków mieszkańców tej prowincji.
Jim Hughes, przewodniczący Koalicji Kampanii w obronie Życia (CLC) zaapelował, by wykreślić aborcje z listy procedur finansowanych przez rząd tej prowincji.
Z sondażu przeprowadzonego niedawno wynika, że ponad 60 proc. mieszkańców Ontario jest przeciwna finansowaniu aborcji z pieniędzy podatników. Sobotni wiec był też bezpośrednią reakcją na protest około 30-40 zwolenników aborcji, którzy domagają się jeszcze większej liberalizacji prawa pozwalającego na zabijanie nienarodzonych dzieci. Proaborcjonistów poparli niektórzy politycy.
Podczas manifestacji obrońców życia przemawiali młodzi działacze z różnych rejonów kanadyjskiej prowincji oraz lekarze, którzy wyjaśniali, na czym polegają negatywne skutki aborcji w aspekcie fizycznym i psychicznym.
Choć dostęp do aborcji w Kanadzie reguluje prawo federalne, o jej finansowaniu decydują rządy poszczególnych prowincji. Ustawa o opiece zdrowotnej wymaga, by w ramach planów ubezpieczeń zdrowotnych finansowane były niezbędne pod względem medycznym usługi, jednak prawo federalne nie zalicza aborcji do takich procedur. Jeśli rząd prowincji także uzna, że nie jest ona niezbędna pod względem medycznym, nie będzie się mogła znaleźć w planie ubezpieczeń.
Rocznie rząd prowincji Ontario wydaje około 30-50 mln kanadyjskich dolarów z pieniędzy podatników na finansowanie aborcji. „Ciąża nie jest chorobą i nie ma uzasadnienia finansowanie z naszych podatków tej szkodliwej procedury” – argumentowali działacze pro-life.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.