Kwestionariusz jest źle skonstruowany, bo obciążony negatywną konotacją. "Tak, bo za zbrodnie musi być kara" - odpowiedzą z łatwością ludzie zawzięci. Tymczasem, mamy zapewne świadomość, że za zbrodnie jest kara - najpóźniej na sądzie Bożym, choć już teraz na pewno krew niewinnych dzieci woła do Boga. Co byłoby, gdyby morderstwo nie było karalne? Zapewne częściej ludzie rozwiązywali swoje problemy przez zabicie człowieka. Wyobrażacie sobie, jak wysokie płoty otaczałyby wille zamożnych ludzi? Ilu z nas kupiłoby broń? Choć nie chciałabym napisać tego w kontekście aborcji, to jednak prawo wychowuje i chroni. Moja odpowiedź brzmi "nie wiem" ale głównie dlatego, że przypadku aborcji jeden ze sprawców - ojciec - przez nie wspieranie matki lub wręcz nakłanianie do aborcji unikałby często odpowiedzialności, a to wydaje mi się niesprawiedliwe.
Powinno się pokazać matce film "Niemy krzyk", albo pełny film USG, jak jej dziecko uciekało przed narzędziem przechodzącym przez szyjkę macicy, a puls dziecka przyspieszył 2 razy! Taka kara jest gorsza niż każda inna.
Karą wynagradzająca i wychowawczą za aborcję może być jakiś konkretny czy/czyny na rzecz np. rodzin wielodzietnych lub dziecka sierocego, albo kalekiego. Uspokoiłoby to psychikę, pozwoliłoby "wrócić" matce do normalności. Bo przecież nic gorszego dla przestępcy jako człowieka, niż nieodpokutowana zbrodnia, bule w sposób sensowny i leczący.
Przy powszechnie obowiązującym prawie karnym, wyjęcie jakiejś części społeczeństwa od ochrony i karalności za naruszenie tego prawa jest przestępstwem. To tak, jakby prawo o ruchu drogowym powiedziało: Nie wolno najechać na pieszego, z wyjątkiem żyda!
Uspokoiłoby to psychikę, pozwoliłoby "wrócić" matce do normalności.
Bo przecież nic gorszego dla przestępcy jako człowieka, niż nieodpokutowana zbrodnia, bule w sposób sensowny i leczący.