W Stanach Zjednoczonych spłonął kolejny - drugi już - kościół protestancki. Podejrzewa się, że przestępstwa zostały dokonane z powodów rasistowskich.
W Stanach Zjednoczonych spłonął kolejny kościół protestancki. Był to najstarszy budynek, a zarazem historyczne dziedzictwo wspólnoty prezbiteriańskiej na terenie Arizony.
Nie jest to odosobniony przypadek podpalenia miejsca kultu w tym kraju. Miesiąc temu podobny los spotkał trzy kościoły baptystów w Luizjanie. W obu przypadkach podejrzewa się, że przestępstwa zostały dokonane z powodów rasistowskich. Prezbiterianie z Arizony wywodzą się bowiem z plemion indiańskich, a wspomniane wspólnoty baptystyczne w Luizjanie gromadzą Afroamerykanów.
W sprawie ostatniego podpalenia policja zatrzymała dwóch młodych chłopców i jednego dorosłego mężczyznę. Dla lokalnej wspólnoty kościół był punktem odniesienia, budowlą historyczną. Został on ufundowany przez Charlesa H. Cooka, który w drugiej połowie XIX w. jako pierwszy prezbiterianin przyjechał nawracać tubylcze plemiona. Cios wymierzony Indianom w tych dniach nie zachwiał jednak ich wiarą – mówi koordynator krajowy majątku kościelnego – wszyscy żyją głęboką jednością.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.