Wieści z wojny: kostnice przepełnione
o. Barnaba Dziekan wśród swoich parafian OFM RCA

Wieści z wojny: kostnice przepełnione

Komentarzy: 1

ak

publikacja 23.04.2013 17:38

Tym razem relacja o. Barnaby Dziekana, franciszkanina pochodzącego z Graczy.

Dzięki uprzejmości Małgorzaty Sadowskiej z Opola, która zaprzyjaźniona jest z o. Barnabą Dziekanem OFM mamy kolejną porcję bieżących informacji z rebelii, którą ogarnięta jest Republika Środkowoafrykańska.

O. Barnaba pochodzi z podopolskich Graczy, jest franciszkaninem prowincji Wniebowzięcia NMP (Katowice-Panewniki). W RŚA jest misjonarzem od ponad 20 lat.

Przytaczamy fragmenty listu z 20 kwietnia. Obecnie o. Barnaba mieszka w Bangui, stolicy RŚA, dokąd musiał uchodzić z klasztoru w Rafai przed nacierającymi rebeliantami. W tym kraju pracuje ok. 40 misjonarzy z Polski: zakonników, księży i wolontariuszy świeckich.

Nie chcemy o nich zapomnieć.

"Od wejścia rebeliantów do Bangui upłynął już prawie miesiąc, ale niewiele się poprawiło na lepsze. Rebelianci wykradli wszystko. W biurach i instytucjach państwowych oraz różnych organizacjach humanitarnych, na merostwach, tak w stolicy jak i na prowincji, na uniwersytecie i gdzie tylko się dało poniszczyli dokumentacje i wykradli nie tylko komputery, drukarki i rzeczy wartościowe, ale nawet krzesła i fotele. Biura, szkoły, instytucje państwowe, uniwersytet, posterunki policji i żandarmerii – nic nie funkcjonuje. W szpitalach nie ma lekarstw i ludzie umierają z tego powodu. Cześć chorych przewozi się do sąsiedniego Kamerunu. Kostnice przepełnione. Nie ma wojewodów ani żadnej administracji. Rebelianci nadal napadają i kradną, gwałcą i zabijają. Bezkarnie robią co chcą.

Cały kraj jest sparaliżowany, grasują tylko bandy rebeliantów. Do tej pory nic nie wyjeżdża z Bangui ani nic nie przyjeżdża, bo drogi są pozamykane. Tylko rebelianci panosza się wszędzie, rabują a nawet bezczeszczą kościoły i Najświętszy Sakrament. W dzień zamachu na prezydenta (Niedziela Palmowa) weszli pod koniec  mszy do katedry, położyli wszystkich na ziemi i strzelali siejąc panikę. W innym kościele rozrzucili Hostie święte. W wielu przypadkach okazali się agresywni względem misjonarzy i księży tubylczych bijąc ich i kalecząc.

W zeszłą sobotę i niedzielę doszło do starcia w dwóch dzielnicach między rebeliantami i ludnością cywilna. Zginęło sporo ludzi. W niedzielę 3 pociski moździerzowe spadły na kościół protestancki pełen ludzi. Zginęło ponad 20 osób. Ciągle słyszymy strzały od strony miasta, czasami wymiana ognia trwa nawet 2 godz. W mieście nie ma prawie ruchu.

Dlatego żyjemy ciągle w strachu. Dzięki Bogu jeszcze nas nie napadli. Mamy nadzieje i ufność w Bogu, ze nic złego nam się nie stanie. Kościół organizuje się i mobilizuje, żeby być obecny w życiu ludzi poszkodowanych. Modlimy się, organizujemy adoracje, a w niedzielę w 3 różnych kościołach z biskupami na czele zostały odprawione msze św. o pokój.

Widzimy, że w tym wszystkim co się dzieje nie chodzi tylko o zmianę prezydenta, ale o zmiany, które pozwoliłyby na nowa arabską administracje i wprowadzenie islamu. Muzułmanie oficjalnie krzyczą: „teraz nasza kolej”.

Co im przeszkadzał grób pierwszego prezydenta RCA Barthelemy’ego Bogandy, który nawiasem mówiąc był księdzem i to pierwszym w historii RCA? Na nim też się wyżyli, niszcząc jego grób.

Mówi się, że najgorsze jeszcze przed nami. Nie wiadomo jak to wszystko się potoczy. W każdej chwili jeszcze może coś wybuchnąć, bo nic tu nie jest jeszcze uporządkowane. Nawet nowy prezydent nie panuje nad sytuacją".

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..