Biskup komentuje list Prezydium KEP

Nasz Dziennik/a.

publikacja 24.02.2006 07:25

List Prezydium KEP do prowincjała redemptorystów na łamach Naszego Dziennika analizuje i komentuje biskup drohiczyński Antoni Pacyfik Dydycz.

Niestety, szum medialny ponownie zagłuszył treść. I dlatego jest mi przykro, że tak dziwnie został potraktowany Ojciec Prowincjał. Chcę Go za to przeprosić i życzyć, aby troska o wierność katolickiej nauce społecznej znalazła większe zrozumienie we wszystkich środkach przekazu w Polsce, albo przynajmniej, aby nasze mass media były bardziej wrażliwe na treści, a nie na formy, aby rzekoma albo i w jakiejś mierze rzeczywista obraza nie zasłaniała tego, co jest prawdziwie potrzebne Polsce. Nam wszystkim nie zaszkodzi też większa intuicja etyczna. Luki w etyce medialnej Oto wymowna ilustracja być może niekiedy świadomych lub przypadkowych powikłań medialnych. Dnia 21 lutego tego roku przed godziną 22.00 jedna z niepublicznych stacji telewizyjnych wiele czasu poświęciła decyzji rektora UMCS w Lublinie, niewyrażającego zgody na wystawę "T-shirt dla wolności" i sprzedaż koszulek z kontrowersyjnymi napisami. Mogliśmy zobaczyć kilkudziesięciu młodych ludzi, którzy protestowali przeciwko temu postanowieniu. Oczywiście, nie zabrakło też wystąpień przedstawicieli różnych organizacji i stowarzyszeń, rzekomo broniących zawsze wolności. Zastanawiające było jedno - otóż Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie liczy kilkadziesiąt tysięcy studentów. Była okazja coś powiedzieć o nich, lepiej umiejscowić to zamieszanie w naszej rzeczywistości. Tego wszystkiego zabrakło i chyba nigdy nie będzie mowy o profesorach, wykładowcach, pracownikach technicznych, a zwłaszcza o rzeszy studenckiej - czyli o tych wszystkich, którzy tę universitas tworzą swoją pracą, wysiłkiem, może i potknięciami; o tej młodzieży, która po młodzieńczemu, ale sumiennie traktuje swoje obowiązki. Dla nich nie ma miejsca w telewizji. Grupa trzydziestu młodych ludzi, którym też z oczu jeszcze dobrze patrzy, ale już spotykają się z rozdmuchanym zainteresowaniem, ze swoistymi medialnymi "pieszczotami", a tylko z tego względu, że zależy im głównie na tym, aby móc publicznie pokazywać jakiś napis widoczny na ich pępku! Czy oni równie zdecydowanie stawiają na wiedzę? Tego nam telewizja nie powiedziała, a przecież uniwersytet ma jakiś cel! Nie powinien kreować postaw, które wolność utożsamiają z młodzieżową zadymą! A już najciekawszy jest moment, kiedy swoją opinię wyrażała stosunkowo młoda osoba, mając żal do wychowawców i rodziców, że nie nauczyli młodych ludzi dokonywania wyborów, postrzegania określonych wartości.