publikacja 10.11.2009 08:43
Pierwszego dnia przejechaliśmy 58.42 km co zważywszy na godzinę wyjazdu, (15:23) było i tak sukcesem. Słońce zaszło ok. 18:30. Ostatni kawałek jechaliśmy w ciemnościach.
„Pustynia z Was wyciągnie” – powiedziała pracownica Geofizyki Kraków na odchodnym , gdy opuszczaliśmy biuro goszczących nas pracowników tej firmy. „Jedliście już obiad?” – zaraz potem zapytała z troską jak prawdziwa polska mama. Nie jedliśmy oczywiście, bo czasu nie było. Była natomiast 14.00 lokalnego czasu (godzina później niż w kraju, ale tylko w polskim czasie zimowym) i w żaden sposób nie mogliśmy już od prawie czterech dni wyjechać z Trypolisu. Utkwiliśmy tu załatwiając miliardy spraw: tabliczka pamiątkowa Nowaka, lokalny telefon komórkowy, spotkania towarzyskie i poświęcone popularyzacji naszego guru z radcą ambasady rodakami, wypłacanie pieniędzy z lokalnych bankomatów dla krwiożerczej agencji turystycznej, zdjęcia, filmy, wywiady, relacje radiowe, uzupełnianie ekwipunku – jednym słowem: obłęd.
„Pustynia z Was wyciągnie” – powiedziała pracownica Geofizyki Kraków na odchodnym , gdy opuszczaliśmy biuro goszczących nas pracowników tej firmy
Pierwszego dnia przejechaliśmy 58.42 km co zważywszy na godzinę wyjazdu, (15:23) było i tak sukcesem. Słońce zaszło ok. 18:30. Ostatni kawałek jechaliśmy w ciemnościach. Z ciekawszych liczb pierwszego dnia. Prędkość podróżna oscylowała w zakresie 21 – 23 km/h. Prędkość średnia całego odcinka to 19.5 km/h. Prędkość maksymalna 37 km/h. Czas jazdy 2:59 h. Start na 36 m n.p.m. Meta na 126 m n.p.m. Całkowity wznios to 340 m n.p.m. Elfadel zatrzymywał się 5 razy i 4 razy podejmował dramatyczną decyzję o kontynuowaniu jazdy. 4 razy też wymiotował. Na ostatnim stopie na 20 km przed metą wymusiliśmy na nim przesiadkę do samochodu wraz z rowerem. Co ciekawe nie zbladł, ale wyglądał na skatowanego. Zastanawiamy się jak mu pójdą odcinki z dystansem do przejechania ponad 100 kilometrów.
Do końca wyprawy zostało jeszcze bagatela 39 940 kilometrów!
Koordynaty, współrzędne geograficzne biwaku na mięciutkiej trawce przed bramą wjazdową do fabryki cegieł – N 32° 28’167 E 13°01’964
Sprzęt działał bez zarzutu, przełożenia cichutko cykały, oponki milutko mruczały, chwyty pewnie podpierały, geometria bez zarzutu, nośność ramy i bagażnika „konkret”. „Casimiro Bike” by Brennabor wymiata. Postawiliśmy namioty Tatonki – odpaliliśmy kuchenkę – warunki jak w Hiltonie. Czasza namiotu Mountain Dome Light stoi wysoko, część sypialniana bardzo wygodna, dwa wejścia, dużo przestrzeni na bagaż, łatwy i szybki montaż. Wieczorem zrobiło się nieco zimno, ale polarki Bergsona grzeją słusznie.
Słońce zaszło ok. 18:30. Ostatni kawałek jechaliśmy w ciemnościach
Dzisiaj przejechaliśmy pierwsze 60 kilometrów. Jeszcze tylko jakiś tysiąc razy ten sam dystans i jesteśmy na miejscu. Kazik – jak Ty to zrobiłeś? Kto lub co dało Ci siłę i motywację na tak gigantyczną trasę. Przez kolejne 725 dni, nieprzerwanie, uczestnicy afrykinowaka.pl będą starali się to zrozumieć. Do końca wyprawy zostało jeszcze bagatela 39 940 kilometrów!