publikacja 16.02.2017 04:30
Środek nocy, środek tygodnia. Kilkadziesiąt osób zamiast spać, trwa przed Najświętszym Sakramentem. Do świtu będą modlić się za miasto i jego mieszkańców.
- Pierwszy raz w życiu byłem na Mszy św., która trwała blisko trzy godziny! - mówi młody mężczyzna na poły ze zdumieniem, na poły z podziwem. Pierwszy raz przyszedł też na nocne uwielbienie, choć do rana zostać nie może.
- Wcześnie rano zaczynam pracę, ale nie żałuję, że te kilka godzin snu zamieniłem na modlitwę. To coś niesamowitego, bo normalnie o tej porze powinienem już głęboko spać, a ja mógłbym tak przez całą noc siedzieć i w ogóle nie czułem, że upływa czas - zapewnia zamykając drzwi kaplicy Domu Miłosierdzia.
Tym razem tutaj, ze względu na remont siedziby Szkoły Nowej Ewangelizacji, organizatorzy modlitwy za miasto zaprosili nocne Marki do trwania przed Najświętszym Sakramentem.
- Są i tacy, którzy nie mogą spać i cieszą się, że mogą to wykorzystać, żeby trwać przed Bogiem przez całą noc, i tacy, którzy muszą się zmagać ze swoim spaniem, dając świadectwo, jak wiele radości sprawia to, co wiele kosztuje - przyznaje ks. Rafał Jarosiewicz, szef koszalińskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji.
Spotykają się od września raz w miesiącu modląc się za mieszkańców Koszalina i okolicznych miejscowości. Tu nikt się nie spieszy. Eucharystia kończy się po północy. Przez kolejne sześć godzin kilkadziesiąt osób będzie trwać w ciszy przed Najświętszym Sakramentem, ale także modlić się pieśniami chwały i śpiewać nową pieśń.
Noc uwielbienia
Karolina Pawłowska
Jest także miejsce na modlitwę różańcową, w której czasu na rozważanie tajemnic życia i działania Jezusa nie brakuje. Jak mówią uczestnicy to noce zatrzymania się i słuchania, otwierania na inspiracje Ducha Świętego i Jego moc.
Nie wszystkim uda się czuwać do świtu. Pięcioletnia Tosia, której udało się uprosić mamę, by zabrała ją ze sobą, już w trakcie Mszy św. zasnęła pochrapując słodko. Magda odwiozła rozespaną córeczkę do domu, zostawiła pod opieką taty i jeszcze na kilka chwil wróciła do kaplicy.
- Dzisiaj siostra zakonna opowiadała, jak nie mogła się doczekać tej adoracji, jak się na nią cieszyła i szykowała. Miałam to samo! Kiedy dowiedziałam się o takiej całonocnej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem z dobrych pięć dni wcześniej się na nią szykowałam, serce mi drżało z oczekiwania. I zostałam do 4 rano. Teraz też tak było - opowiada Magdalena Cebula, choć dodaje, że dla mamy czwórki pociech wygospodarowanie kilku godzin „wolnego” nawet w nocy bywa niełatwe.
- Ale wszystko da się zorganizować i ułożyć. To nocne uwielbienie to taki czas, kiedy nie patrzy się na zegarek, nie ma żadnych lęków, obaw, jest tylko odpoczynek. Serce do serca, miłość do miłości - przekonuje.