publikacja 24.07.2022 09:00
Nasze życie przypomina wyprawę otwartych oczu. Nasz wzrok zatrzymuje się nad tym, co istotne, ale nie tylko. Dziś o tym, na co warto patrzeć.
Chociaż wakacyjny upał daje się nam mocno we znaki, to jednak istnieją znaki, których lekceważenie może prowadzić do opłakanych skutków. Nie trzeba patrzeć z pozycji wariata drogowego, żeby dostrzec wartość ludzkiego życia. Ostrzeżenia, znaki nakazu i zakazu na niewiele się przydadzą, jak będziemy eksperymentować na drodze kosztem innych użytkowników. Zasada ograniczonego zaufania – wobec siebie i innych – stanowi dobrą wskazówkę, jak nie stracić z oczu tego, co najważniejsze.
Dobrze jest też pamiętać, siadając za kierownicą, że nasz Ojciec niebieski pragnie, abyśmy korzystali również z Jego pomocy w drodze. Tak więc chodzi nie tylko o błogosławieństwo środków transportu, ale jego aktualizację w postaci modlitwy kierowcy oraz ewangelicznej postawy na drodze, której zaprzeczeniem jest egoizm, w myśl hasła: „ludzie zejdzie z drogi, bo ja jadę”. Tak więc warto powtarzać pokorne „Ojcze nasz”, którego recytacja zajmie nam niewielką ilość czasu, natomiast owoce tej modlitwy synowskiego oddania pomogą nam i innym sięgać dalej i widzieć więcej.
Pomocą, by schłodzić nieco rozgrzany przez słońce umysł, jest mądrość seniorów, o której przypomina papież Franciszek w przesłaniu na obchodzony 24 lipca br. już po raz drugi Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych. „W wielu z nas dojrzała mądra i pokorna świadomość, której świat tak bardzo potrzebuje: nie zbawiamy się sami, szczęście jest chlebem, który spożywa się razem. Dajmy o tym świadectwo ludziom, którzy łudzą się, że osobiste spełnienie i sukces mogą odnaleźć w przeciwstawianiu się innym”. I papieska zachęta: „Stawajmy się i my po trosze poetami modlitwy: zasmakujmy w szukaniu naszych słów, przyswajajmy sobie te, których nas uczy Słowo Boże”. Nasze ufne przyzywanie Boga może zdziałać wiele: może towarzyszyć krzykowi bólu tych, co cierpią i może przyczynić się do przemiany serc. Możemy stać się stałym „«chórem» wielkiego duchowego sanktuarium, gdzie modlitwa błagalna i pieśń chwały wspierają wspólnotę, która pracuje i walczy na polu życia”.
Oczy szeroko otwarte warto mieć każdego dnia, by dobrze wykorzystać otrzymane od Stwórcy talenty, które mają służyć innym. I dostrzec, że do wielkich rzeczy dochodzi się przez wytrwałą pracę, jak pokazuje przykład ogłoszonego 4 lipca br. najmłodszego profesora w historii Polski. Został nim 29-letni Mateusz Hołda z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który specjalizuje się w diagnozowaniu i leczeniu chorób układu sercowo-naczyniowego. „Na drodze do tego sukcesu było więcej porażek niż zwycięstw – było ciężko (czasami bardzo ciężko), ale na pewno było warto. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego sukcesu – jest Was wielu! Myślę, że to jednak nie jest koniec mojej ścieżki naukowej, a dopiero jej początek…" – napisał na profilu Facebook.
Natomiast w piątek 22 lipca br. Monika Witkowska stanęła na szczycie K2 w Karakorum (8611 m) – poinformowano na jej fanpage'u na Facebooku. Została tym samym drugą po Wandzie Rutkiewicz (stanęła na szczycie 23 czerwca 1986 r.) Polką, która dokonała tej sztuki. K2 uchodzi za najtrudniejszy technicznie ośmiotysięcznik. Strome wejście powyżej 8200 metrów plus sypki, głęboki śnieg było prawdopodobnie najtrudniejszą wspinaczką dla zawodniczki w jej dotychczasowej karierze. Wchodząc na K2 napisała również, iż się poryczała ze szczęścia, gdyż spełniła swoje największe górskie marzenie. Witkowska, która ma w swoim dorobku również dokonania żeglarskie, wspina się na ośmiotysięczniki od blisko dziesięciu lat. Na szczycie Mount Everest (8848 m) stanęła w 2013 roku. W kolejnych latach zdobyła jeszcze Manaslu (8156) i Lhotse (8516). Chciałoby się i tym razem rzec: Niech żyją następni!