Ważne, żeby wszystkie kasowe sprawy były w parafii przejrzyste – wtedy kolędowa koperta jest szczera, ofiarodawców nie boli, księdza nie krępuje.
Skoro takie środowiska są, skoro jako społeczeństwo mamy się do czego odwołać – to jest nadzieja.
Siłą oddziału żołnierzy jest zwartość i minimum wzajemnego zaufania.
Wieczorem, kilka minut przed Mszą, włączymy wszystkie dzwony, aby powitać Paulinkę. Bo niby dlaczego dzwony mają tylko żegnać odchodzących? Witanie przychodzących jest równie ważne.
Może na urlop? Mój kolega ze Stanów wiesza na klamce kościoła tabliczkę „Closed” i jedzie. Ja tego nie zrobię, nikt tego u nas nie zrobi – no, może na kilka dni i bez tabliczki. Na niedzielę wróci.
Powiedzieć to tak ostro, więcej – odmówić osobowości urodzonemu dziecku – to już piramidalne bluźnierstwo.
Diabeł nie wyciągnie nam wtyczki z gniazdka, by wszystko się zatrzymało. On nawet nam UPS-a kupi.
Dzieci z istoty swego dziecięctwa są przejęte. Wszystkim. I tego elementu ich duchowego portretu nie wolno zagłuszyć.
Minęło 40 lat. I co zobaczyłem w wieczór Wniebowzięcia? To samo – młodzież, modlitewne czuwanie, śpiew, adorację, przeproszenia, dziękczynienia, prośby – wreszcie uwielbienie...
Jeśli czas epidemii jest czasem apokalipsy – o czym pisałem przed tygodniem – to znaczy że Ktoś-Ponad-Nami chce coś ważnego nam powiedzieć.