Może na urlop? Mój kolega ze Stanów wiesza na klamce kościoła tabliczkę „Closed” i jedzie. Ja tego nie zrobię, nikt tego u nas nie zrobi – no, może na kilka dni i bez tabliczki. Na niedzielę wróci.
Powiedzieć to tak ostro, więcej – odmówić osobowości urodzonemu dziecku – to już piramidalne bluźnierstwo.
Diabeł nie wyciągnie nam wtyczki z gniazdka, by wszystko się zatrzymało. On nawet nam UPS-a kupi.
Dzieci z istoty swego dziecięctwa są przejęte. Wszystkim. I tego elementu ich duchowego portretu nie wolno zagłuszyć.
Minęło 40 lat. I co zobaczyłem w wieczór Wniebowzięcia? To samo – młodzież, modlitewne czuwanie, śpiew, adorację, przeproszenia, dziękczynienia, prośby – wreszcie uwielbienie...
Przedstawiciele Kościoła anglikańskiego zażegnują się, że nowa ceremonia nie podważa powagi i znaczenia tradycyjnego sakramentu. Ale przecież otwiera drogę relatywizacji chrztu...
Nie wystarczy mieć rwę kulszową albo totalną amnezję, by na miano twórcy bądź króla Europy zasłużyć.
Jak będziemy ino siedzieć, to w myśl odwróconej reguły Tischnera, resztka możliwości przepadnie.
Jeśli czas epidemii jest czasem apokalipsy – o czym pisałem przed tygodniem – to znaczy że Ktoś-Ponad-Nami chce coś ważnego nam powiedzieć.
I w statystyce bywają „przypadki losowe”. Nieprzewidywalne, a zmieniające statystyczny obraz wydarzeń.