Jeśli ktoś sądził, że kowalstwo to wymierające rzemiosło, z pewnością zmienił zdanie po weekendzie w Węgorzewie Koszalińskim.
Jest piątek. Pożegnaliśmy chłopaków z ekipy zambijskiej, udało się jeszcze przechwycić od nich namiot dla Kuby (zdecydowanie zbyt wysokiego na dzielenie się małą “dwójką”) i niespiesznie rozpoczęliśmy pakowanie obozowiska.
Kazimierz Nowak w swoich czasach nie miałby za bardzo czego szukać w tych stronach.