Od ponad 20 lat na Zachodzie a od kilku lat w Polsce miesiąc październik obchodzony jest jako miesiąc pamięci dzieci zmarłych a dzień 15.10 jako Dzień Dziecka Utraconego
28. niedziela w ciągu roku
cykl czytań niedzielnych C
10 października 2007
Obecna kultura niewiele spraw zostawiła w kręgach tematów tabu. Bo gdy w mediach dowiadujemy się o życiu prywatnym, o tym, co powinno być zakryte dla innych, został tylko jeden temat, którego się unika i o którym nie mówi. Jest nim śmierć. Przykra jest pamięć o śmierci. Umieranie, hospicja, choroba, starzenie się, towarzyszenie umierającym... nawet śmierć wyrzuciliśmy z naszych mieszkań przerzucając ją do szpitala. Problem umierania na chwilę pojawił się w mediach, gdy odchodził Jan Paweł II, gdy papież uczył nas po raz kolejny, że nie wszystko jest na sprzedaż, że nie wszystko się pokazuje. Nagle prasa świecka zaczęła pisać o czymś, czego nigdy nie robi. Mniej lub bardziej udolnie - zresztą to było słychać w komentarzach dziennikarzy, którzy nie wiedzieli, jakich słów używać - zwłoki, ciało, zmarły? O śmierci, o tym, że nas dotyczy, słyszymy w mediach także wtedy, gdy dzieją się tragedie: w tym roku Smoleńsk, kilka lat temu patrzyliśmy na autobus, który spadł w przepaść..., jeszcze wcześniej na halę targów międzynarodowych w Katowicach.
W ten krąg tematów tabu wpisana jest także śmierć dziecka czy żałoby po nim. Co roku 2 tysiące dzieci rodzi się martwo, 40 tysięcy dzieci rodzi się przed upływem 22. tygodnia trwania ciąży, co według medycznej terminologii kwalifikowane jest jako poronienie. W przekonaniu wielu osób śmierć dziecka w trakcie ciąży to taka 'mniejsza', czy 'gorsza' śmierć - rodzice nie zdążyli się jeszcze przyzwyczaić, często dziecka nie widzieli, nie zawsze - jeśli idzie o ten pierwszy etap ciąży - możliwy
był pogrzeb, nie karmili go, nie wychowywali, nie patrzyli, nie nosili na rękach. Ale czy wychowanie zaczyna się od dnia narodzin? czy karmienie zaczyna się od podania piersi? czy miłość do dziecka zaczyna się wraz z jego pojawieniem po tej stronie świata? I czy miłość do dziecka kończy się wraz z jego śmiercią?
Z badań psychologów wynika, że to wszystko, co pozwala przyjąć fakt śmierci, co jej nie bagatelizuje - paradoksalnie pomaga. Bo to jest ludzka reakcja - stało się coś strasznego, nieodwołalnego i serce moje płacze. Choć pożegnanie z dzieckiem, wzięcie go na ręce - boli - w perspektywie czasu przynosi ukojenie. Choć uczestnictwo w pogrzebie jest trudne - żyję ze świadomością, że udało mi się pożegnać z kimś, kogo kocham. Choć nazywanie po imieniu tragedii - tak, umarło moje dziecko, choć było bardzo maleńkie i tylko dla mnie jako rodzica obecne - boli, to tylko tą drogą mogę szukać lekarstwa, pomocy.
Podobnie było z Naamanem z dzisiejszego czytania. Wpierw lekarze musieli postawić właściwą diagnozę, tak wodzu syryjski, chorujesz na trąd, jest to choroba, która zmierza do śmierci. Dopiero po takiej diagnozie znalazła się służąca porwana z Izraela, która powiedziała o proroku w Samarii, Elizeuszu.
Żałoba po śmierci kogoś bliskiego nie jest chorobą, jest normalnym stanem, w który wpisana jest jakaś niezgoda na śmierć. Być może właśnie w tej postawie widać nasze podobieństwo do Boga, który nas stworzył, bo On też nie chciał śmierci człowieka. Dlatego posłał swego Syna Jednorodzonego, aby każdy, kto w Niego wierzy nie umarł, ale żył na wieki.
Była jakaś mądrość w naszych przodkach, którzy wyznaczali czas żałoby po śmierci bliskich. Bo serce człowieka potrzebuje czasu. Innego po śmierci współmałżonka, innego po śmierci rodzica a jeszcze innego po śmierci dziecka. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że żałoba rządzi się swoimi prawami, że gdy wydaje się, że już dobrze, to ona wraca, że inaczej wygląda też w czasie. Tak rzadko, poza specjalistami, wiemy o pojawiających się uczuciach w tym procesie: zaprzeczaniu, rozpaczy, smutku, gniewie, apatii, szukaniu sensu w tym, co się stało dopóki nie dojdzie się do jakiegoś pogodzenia się z tym, co nieuchronne.
A co mają zrobić rodzice, dla których tu na ziemi dziecko zaistniało tylko na chwilę - kilka, kilkanaście tygodni? Gdy dla innych dziecko jest niebyłe, choć wiedzieli o nim, a w sercu rodzica pozostało na zawsze? Co wtedy może pomóc - nadanie imienia, nawet jeśli nie znało się płci dziecka, można o jej poznanie prosić Boga na modlitwie, wyprawienie pogrzebu, a jeśli to niemożliwe, to choćby symboliczne pożegnanie w trakcie spaceru na cmentarz, modlitwa za dziecko i za jego wstawiennictwem, utworzenie pamiątek, wpisanie zmarłego przed narodzeniem dziecka do drzewa genealogicznego, rozmowa o nim ze starszymi dziećmi.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.