Elżbietanki sprzedały odzyskany właśnie od państwa sporny grunt w Białołęce za 30,7 mln zł. Dokładnie za tyle, na ile wyceniły go przed Komisją Majątkową. - informuje Gazeta Wyborcza. - Dlaczego sprzedały tak tanio zakonnice nie chcą odpowiedzieć - dodaje.
Agencja Rolna nosiła się z zamiarem odkupienia tej ziemi w ramach prawa do pierwokupu. Ziemię jednak kupił człowiek, który formalnie posiada gospodarstwo rolne w okolicy i jest w nim zameldowany, a zatem jest w świetle prawa jest rolnikiem, co niwelowało prawa Agencji. Jednocześnie dowiadujemy się więcej o ziemi, której klasyfikacja jako użytków rolnych (z niepojętych w tej sytuacji powodów) budziła wątpliwości. Mianowicie - jak donosi Gazeta Wyborcza - ziemia jest wydzierżawiona do 2015 roku przez spółkę pracowniczą PGR Bródno, która od lat sieje tam żyto. I - jak wynika z zacytowanej wypowiedzi - zamierzała kontynuować tę działalność przez kolejne 6 czy 7 lat. - To niesłychane! Mamy umowę do 2015 r. Ktoś nas powinien zawiadomić! - oburza się na dokonaną transakcję Waldemar Rolewski, prezes spółki. Ziemia została ostatecznie sprzedana 19 sierpnia, jak twierdzi Gazeta - 2 miesiące po zdobyciu gruntu. Umowę przedwstępną podpisano 8 lipca. Sprawę opisano w połowie sierpnia. Dzisiaj Gazeta przypomina wypowiedź rzecznika Episkopatu z 17 września b.r.: - Nazwijmy to po imieniu. Kościołowi ukradziono ziemie. I właśnie o zwrot tego stara się Komisja Majątkowa. Siostry [poznańskie elżbietanki] są gotowe po cenie takiej samej, na ile ją wyceniono [30 mln zł], odstąpić miastu działkę. Rozmowy trwają. Klamka więc nie zapadła". I dodaje dzisiejsze wyjaśnienie rzecznika: - Wprowadzono mnie w błąd. Nie miałem pojęcia, że ziemia tak szybko zmieniła właściciela. Fakty opisane przez Gazetę faktycznie budzą wątpliwości, chociaż zapewne przedstawione działania (z pominięciem ewentualnych nieprawdziwych oświadczeń) nie łamią prawa, a jedynie wykorzystują wszelkie możliwe jego niedoskonałości: W kopii aktu notarialnego (z lipca 2008, a zatem z umowy przedwstępnej) znajduje się wg Gazety Wyborczej stwierdzenie: "Stanisław M. oświadcza, że kupując przedmiotową nieruchomość, zamierza powiększyć swoje gospodarstwo rolne"." "Stanisław M., znany pomorski multimilioner i hotelarz, wiosną 2008r. kupił w Skierdach pod Warszawą - kilkanaście kilometrów od Białołęki - trzyhektarową działkę rolną. - wyjaśnia Gazeta - Zaraz się tam zameldował. Formalnie jest rolnikiem." Pojechaliśmy do Skierd obejrzeć gospodarstwo, które Stanisław M. "powiększa" - czytamy dalej w artykule - Zarośnięte krzakami nieużytki, poorane przez dziki, pusta zrujnowana chałupa i ceglana komórka. - Pan M. był tu kilka razy z synem. Ale od kilku miesięcy się nie pojawił. Nic tu nie uprawiał i nie uprawia - mówi sąsiadka. -To koronkowa robota. Ktoś wszystko tak zaplanował, by agencję pominąć w transakcji. - komentuje pracownik ANR. Gazeta podaje też, co wiadomo o nowym właścicielu: "Stanisława M. policja od lat uważa za rekina podziemia. Utrzymywał bliskie stosunki z czołowymi polskimi gangsterami, w tym z "Nikosiem" i "Pershingiem". Polskie i niemieckie służby podejrzewały go o przemyt alkoholu i papierosów. W 1995r. wyszedł z aresztu za poręczeniem Tadeusza Kowalczyka, wtedy wiceprzewodniczącego sejmowej komisji spraw wewnętrznych." Na koniec dodaje informację o "kwiatku" - nieprawdziwym oświadczeniu w akcie notarialnym: "Pełnomocnik elżbietanek Marek Piotrowski, który już kilkadziesiąt razy reprezentował stronę kościelną przed Komisją Majątkową, oświadczył w akcie notarialnym: "Nieruchomość [w Białołęce] nie jest wydzierżawiana ani wynajmowana". To nieprawda." - pisze Gazeta.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.