Od upadku libijskiego reżimu Muammara Kadafiego dochodzi do starć wojsk Nigru z przemytnikami broni z sąsiedniej Libii - powiedział w piątek nigerski prezydent Mahamadou Issoufou. To zarzewie kryzysu, który może zdestabilizować region - ostrzegł.
"(Starcia) są bardzo niepokojące, mogą zdestabilizować cały region" - ocenił prezydent Nigru podczas wizyty w RPA.
Podczas ostatnich walk w niedzielę zginął jeden nigerski żołnierz i sześciu przemytników. Trzynastu schwytanych przestępców jest obecnie przesłuchiwanych w celu ustalenia ich narodowości oraz miejsca, do którego miała trafić broń - dodał Issoufou.
Przemoc w regionie wzrasta - podkreślił prezydent. Niger i inne państwa zachodniej Afryki do tej pory musiały odpierać ataki północnoafrykańskiego odłamu Al-Kaidy. Teraz muszą walczyć także z przebywającymi na wolności uzbrojonymi zwolennikami obalonego libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego oraz przemytnikami broni.
Issoufou podkreślił, że rozwiązaniem na krótką metę jest zaostrzenie kontroli, jednak w dłuższej perspektywie jedyne wyjście to rozwój gospodarczy: "Terroryzm (...) rodzi się z biedy i braku perspektyw".
Innym zagrożeniem dla bezpieczeństwa w tej części Afryki jest ok. 20 000 ręcznych przeciwlotniczych pocisków rakietowych, które zaginęły w Libii podczas walk. Los tysięcy takich rakiet pozostaje nieznany. Jak informował Departament Stanu USA, organizacje terrorystyczne wyraziły już zainteresowanie tą bronią, dlatego sprawą priorytetową jest, by nie opuściła Libii.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.