"Naród bez znajomości historii ginie" - napisali w wydanym we wtorek oświadczeniu głodujący w proteście przeciwko ograniczeniu nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych. Swoją solidarność z protestującymi wyrazili historycy z warszawskich uczelni.
Na znak protestu przeciwko rozporządzeniu o nowej podstawie programowej nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych, dotyczącym głównie lekcji historii, piątą dobę strajk głodowy prowadzi osiem osób m.in. działacze opozycji demokratycznej z czasów PRL. Protest w siedzibie Stowarzyszenia Wolnego Słowa w Warszawie jest kontynuacją głodówki, która do piątku trwała w Krakowie.
We wtorek prowadzący protest wydali oświadczenie, w którym napisali: "Niezależnie od kształtu i organizacji szkolnictwa, w Polsce są nadrzędne wartości, które to szkolnictwo powinno przekazywać następnym pokoleniom Polaków. Lekcje takich przedmiotów jak historia, język polski są ważne dla tworzenia tożsamości narodu, więzi obywateli ze swoim państwem. Naród bez znajomości swojej historii ginie" - głosi pismo, pod którym podpisali się prowadzący głodówkę: Adam Borowski, Bogusław Olszewski, Lech Ochnik, Mariusz Patey, Grzegorz Wysocki, Piotr Gryza, Anna Orłowska i Paweł Hermaszewski. Protestujący domagają się zawieszenia rozporządzenia o nowej podstawie programowej nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych oraz szerokiej dyskusji o nauczaniu historii.
Ponad 50 historyków z Warszawy, pracowników Instytutu Historii PAN, Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz Instytutu Nauk Historycznych UKSW, m.in. Jan Żaryn, Marek Kazimierz Kamiński, Urszula Kosińska, Marek Barański, Zofia Zielińska, przedstawili na wtorkowej konferencji prasowej w warszawskim Stowarzyszeniu Wolnego Słowa oświadczenie, w którym wyrażają solidarność z prowadzącymi głodówkę.
Warszawscy historycy napisali: "Rozporządzenia ministerialne, wprowadzone w życie 23 grudnia 2008 roku, w sposób drastyczny ograniczyły naukę historii w szkołach średnich. Dotyczy to 88 proc. młodzieży uczęszczającej do owych szkół tj. tych wszystkich, którzy nie wybierają historii na maturze. Wszelkie próby, jakie podejmowano dla skłonienia władz do wycofania tych szkodliwych społecznie decyzji, pozostały bezskuteczne" - napisali historycy.
Obecna na wtorkowej konferencji prasowej prof. Zofia Zielińska z Instytutu Historycznego UW przypomniała, że przed wprowadzeniem zmian w nauczaniu historii MEN rzeczywiście, co podkreślała ostatnio minister edukacji Krystyna Szumilas, prowadziło konsultacje ze środowiskiem historyków, jednak nie uwzględniło wyników tych konsultacji przy podejmowaniu decyzji. "Trudno było znaleźć historyka, który aprobowałby zmiany prowadzące do tego, że większość polskiej inteligencji - lekarze, biolodzy, chemicy, inżynierowie - ci wszyscy, którzy nie będą zdawać historii na maturze - pozostanie na poziomie wiedzy historycznej absolwenta gimnazjum" - mówiła Zielińska.
W reformie lekcje historii zastępuje przedmiot "Historia i społeczeństwo". Zielińska uważa, że program tego przedmiotu właściwie nie przewiduje nauki faktów historycznych, a jedynie dyskusje na ich temat. "W jaki sposób jednak można dyskutować o faktach, których się nie zna? Jaki będzie poziom takich dyskusji" - pytała Zielińska.
Zgodnie ze starą podstawą programową, uczniowie mieli dwa - poza propedeutyką w szkole podstawowej - pełne cykle kształcenia historii: od najdawniejszych dziejów człowieka i starożytności do czasów współczesnych. Raz w gimnazjum i drugi raz w szkołach ponadgimnazjalnych. MEN postanowił to zmienić, rozciągając program gimnazjum na pierwszą klasę szkoły ponadgimnazjalnej. Reforma weszła w życie od 1 września 2009 r. i dlatego obecni uczniowie klas trzecich gimnazjum skończą naukę historii na pierwszej wojnie światowej, a od 1 września 2012 r., już jako uczniowie szkół ponadgimnazjalnych, będą uczyć się historii Polski i świata po 1918 r.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.