Próbki pobrane przez polskich biegłych w Smoleńsku będą badać tylko polscy eksperci - poinformował w środę PAP rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk.
"Rzeczpospolita" doniosła w środę, że próbki te będą badali rosyjscy eksperci.
"Polscy biegli pobrali próbki w drodze realizacji polskiego wniosku do Rosji o pomoc prawną. Próbki te znajdują się obecnie w Rosji; są zaplombowane, a Rosjanie nie mają do nich dostępu" - powiedział Martyniuk PAP. "Czekamy na ich przekazanie Polsce w drodze pomocy prawnej" - dodał.
We wtorek "Rz" podała, że polscy prokuratorzy i biegli, którzy ostatnio badali wrak w Smoleńsku, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny. Zaprzeczył temu płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. "Powołani przez prokuraturę biegli nie stwierdzili obecności na wraku tupolewa trotylu żadnego innego materiału wybuchowego" - oświadczył.
Dodał, że szczątki wraku zbadano tzw. spektrometrami ruchliwości jonów pod kątem obecności związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym wybuchowe; pobrano próbki. "Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych" - podkreślił Szeląg. Całościowa opinia polskich biegłych może być gotowa nawet za pół roku.
"To mogły być te składniki, ale nie musiały" - oświadczyła redakcja "Rz", zaznaczając: "a jednak nie można wykluczyć materiałów wybuchowych".
Jarosław Kaczyński zażądał dymisji rządu Donalda Tuska, a słowa szefa WPO uznał za "wielkie oszustwo".
Premier Donald Tusk powiedział, że jest niedopuszczalne, by lider opozycji korzystając z nieścisłego materiału prasowego, wysnuwał wnioski, które dewastują państwo polskie.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.