Ktoś walczy ze mną, ktoś mi chce dołożyć - tak były prezydent Lech Wałęsa odniósł się do informacji zawartych w książce "Kryptonim 333. Internowanie Lecha Wałęsy w raportach funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu".
Książkę poświęconą internowaniu w stanie wojennym Lecha Wałęsy w Arłamowie napisali zatrudnieni w Instytucie Pamięci Narodowej historycy Tomasz Kozłowski i Grzegorz Majchrzak. Autorzy przedstawili opis codziennego życia Wałęsy, w tym m.in. spotkań z żoną. Wśród raportów, pilnujących Wałęsy funkcjonariuszy BOR, znalazły się też opisy spożywanego przez Wałęsę alkoholu.
"W okresie internowania skonsumował samotnie lub w towarzystwie osób odwiedzających: spirytus - 2 but., wódka - 289 but., wino - 158 but., winiak i koniak - 59 but., szampan - 238 but., piwo - 1115 but" - cytowała w sobotę raporty BOR TVP Info na swoich stronach internetowych. W poniedziałek o książce napisał także "Super Express".
"Ktoś walczy ze mną, ktoś mi chce dołożyć. Nie wiem, czy to robi stara władza, czy my w walce między sobą. Nikt przecież nie przypuszcza, że codziennie piłem pół litra wódki, a do tego wina i jeszcze inny alkohol. A, piwo tam jeszcze było! Ja chyba w życiu nie piłem piwa, ja nie znoszę piwa" - powiedział Lech Wałęsa dziennikarzom w poniedziałek w Gdańsku.
B. prezydent dodał, że nie zamierza występować na drogę sądową o ochronę dóbr osobistych przeciwko autorom książki. "Nie mam siły i ochoty na te szarpania, musiałbym nocować w sądzie" - dodał.
"To jest śmieszne i niepoważne. A jeszcze IPN za tym stoi. Jakich bzdurnych ludzi tam mają: co za złośliwość i głupota, wprost tępota" - ocenił Wałęsa.
B. prezydent przyznał, że podczas internowania miał w ośrodku w Arłamowie luksusowe warunki. "To była złota klatka. Mogłem sobie życzyć, co chciałem. Lubiłem szampana i parę butelek wypiłem. Ja musiałem uważać, bo ja tam byłem między osami" - podkreślił b. lider "Solidarności". (PAP)
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.