Tylko od świętych, tylko od Boga pochodzi prawdziwa rewolucja, decydująca przemiana świata - powiedział Benedykt XVI do pół miliona młodych zgromadzonych na sobotnim czuwaniu na Marienfeld.
Musieli zmienić swoje zdanie o władzy, Bogu i człowieku, a uczyniwszy to, musieli także sami się zmienić. Widzieli teraz, że władza Boga jest inna od władzy możnych tego świata. Sposób działania Boga jest inny, niż sobie to wyobrażamy i chcielibyśmy także Jemu narzucić. Na tym świecie Bóg nie konkuruje z ziemskimi formami władzy. Nie przeciwstawia swoich zastępów innym zastępom. Jezusowi w Ogrodzie Oliwnym Bóg nie posyła dwunastu legionów aniołów, aby Mu pomogły (por. Mt 26,53). Hałaśliwej i despotycznej władzy tego świata przeciwstawia On bezbronną władzę miłości, która na Krzyżu - a potem wciąż od nowa w dziejach - przegrywa, a mimo to stanowi coś nowego, boskiego, co opiera się niesprawiedliwości i ustanawia Królestwo Boże. Bóg jest inny - teraz to widzą. A to znaczy, że teraz oni także muszą się stać inni, muszą nauczyć się stylu Boga. Przyszli, by służyć temu Królowi, by wzorować swój majestat na Jego majestacie. Taki był sens ich pokłonu, ich adoracji. Częścią adoracji były również dary: złoto, kadzidło i mirra - dary, które dawano Królowi uważanemu za bóstwo. Pokłon ma swoją treść i obejmuje także dar. Przez ten gest pokłonu przybysze ze Wschodu chcieli uznać w tym Dziecięciu swego Króla i oddać w Jego służbę swoją władzę i swoje możliwości, krocząc właściwą drogą. Służąc Mu i idąc za Nim pragnęli służyć sprawie sprawiedliwości i dobra na świecie. Pod tym względem mieli rację. Teraz jednak rozumieją, że nie można tego robić jedynie za pomocą rozkazów i z wysokości tronu. Rozumieją, że muszą oddać samych siebie - mniejszy od tego dar nie wystarcza temu Królowi. Rozumieją, że ich życie musi się upodobnić do tego boskiego sposobu sprawowania władzy, do sposobu bycia samym Bogiem. Muszą stać się ludźmi prawdy, prawa, dobroci, przebaczenia, miłosierdzia. Nie będą już więcej pytać: do czego jest mi to potrzebne? Będą natomiast musieli pytać: jak mogę służyć, aby Bóg mógł być obecny w świecie? Muszą nauczyć się zatracić się samemu i tak właśnie odnaleźć samych siebie. Opuszczając Jerozolimę muszą trzymać się śladów prawdziwego Króla, śladów Jezusa. Drodzy przyjaciele, możemy zapytać się, jakie to wszystko ma znaczenie dla nas. Ponieważ to, co właśnie powiedzieliśmy o odmiennej naturze Boga, co ma nadać kierunek naszemu życiu, ładnie brzmi, ale pozostaje raczej niejasne i nieokreślone. Dlatego Bóg dał nam przykłady. Mędrcy pochodzący ze Wschodu to tylko pierwsi z długiego pochodu mężczyzn i kobiet, którzy w swym życiu nieustannie poszukiwali wzrokiem gwiazdy Boga, którzy szukali tego Boga, który jest nam, istotom ludzkim, bliski i który wskazuje nam drogę. To wielki zastęp świętych - znanych i nieznanych - przez których Pan w ciągu dziejów otworzył przed nami Ewangelię i przewracał jej strony; czyni to On nadal. W ich życiu, niczym w wielkiej ilustrowanej księdze, objawia się bogactwo Ewangelii. Są oni jaśniejącym śladem Boga, który On sam nakreślił i kreśli nadal. Mój czcigodny poprzednik Papież Jan Paweł II beatyfikował i kanonizował ogromne zastępy osób z dawnych i bliskich czasów. W postaciach tych chciał nam ukazać, jak być chrześcijaninem; jak wieść swe życie w sposób prawy - żyć po Bożemu.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.