Będą prężyć muskuły, biec, nabierać rozpędu, znikać za zakrętem, a potem zatrzymają się na kolejnym rozstaju...
Tydzień w górach. Każdy dzień odmierzany jutrznią, wycieczką, posiłkami, Eucharystią i niekończącymi się rozmowami. Wolny od żółtego paska z najnowszymi wiadomościami, sporów i kłótni. Mimo to bogaty w nowe doświadczenia i odkrycia. Dla dzieciaków odkryciem były Kalatówki. Brat Albert, kaplica i pustelnia, związki Zakopanego z ich rodzimą gminą, generałowej Zamoyskiej z Marią Kretkowską. Dla mnie kolejna wędrówka na Gorc. To już tradycja, że wędrujemy tam pierwszego dnia po przyjeździe. Trasa znana, przez stałych bywalców nazywana szlakiem księdza Włodka. Mimo to czekali na każdym skrzyżowaniu i rozwidleniu ścieżek. Bezbłędnie wskazywali kierunek, ale czekali na potwierdzenie. Potem wybiegali do przodu a ja miałem kilka minut wolnego na rozmyślanie. Czemu się zatrzymują? Przypomniałem sobie jedną z książek Guy’a Gilberta. Pisał o poczuciu bezpieczeństwa, jakie dzieciom mają zapewnić dorośli. „Nie martwcie się ich buntem. Oni chcą, żebyście im zakreślali granice. Wtedy czują się bezpieczni.” Może właśnie o to chodziło w tym zatrzymywaniu na rozstajach. Dwa dni później miałem pewność, że o to właśnie chodziło. Na stoku w Laskowej. Ktoś prosił, bym zgodził się na jego zjazd niebieską a następnie czerwoną trasą. Wiesz, odpowiedziałem, gdybym miał trzydzieści lat a nie pięćdziesiąt cztery, to jeszcze bym cię na tę trasę namawiał. Ale teraz jestem bardziej ostrożny. Po paru minutach sam zapytałem, czy spróbuje. E, chyba jeszcze nie jestem na tyle dobrym narciarzem, żeby porywać się na czerwoną trasę. Za taką odważną decyzję należała się nagroda. Wyciągnąłem z kieszeni zapasowy karnet na dwadzieścia zjazdów i obiecałem szaleństwo na skuterze śnieżnym.
Sobota nie była miłym dniem. Gorce w śniegu i słońcu a tu trzeba wracać. Załadowaliśmy do samochodu serce i życzliwość gospodarzy, i wszystkie najlepsze wspomnienia. Złych zresztą nie było. Ze wspomnieniami zabrałem lekcję spod Gorca. Z dzieciakami pewnie będzie jak u Leśnych i na Postrzelnem. Będą prężyć muskuły, biec, nabierać rozpędu, znikać za zakrętem, a potem zatrzymają się na kolejnym rozstaju w oczekiwaniu na prezbitera, starszego. Bo kto, jeśli nie on, da im poczucie bezpieczeństwa?
O jednym zapomniałem. W drodze na Gorc nie pytali dlaczego znów tym samym szlakiem. Już wiedzą, że za każdym razem jest inaczej. Tylko niech nikt nie pisze w komentarzach, że to nie ma nic wspólnego z niedzielną Eucharystią ;)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.