Tak mi się jakoś skojarzyło. W środku nocy uświadomiło. A będzie jeszcze tłoczniej.
W październikowe jesienne dni sięgamy po różaniec, składając ten „wieniec z róż” u stóp najlepszej z matek, Maryi. Różaniec to nie jest tylko modlitwa – to styl życia, to misja, to droga świętości.
Bywają sytuacje, które potrafią zmylić także tego niby bardziej doświadczonego.
Budowanie na ruchomych piaskach musi się źle skończyć.
Kilka refleksji na kanwie lektury adhortacji Dilexit te.
Zasady bywają wygodne. Zwalniają z obowiązku podjęcia trudu rozeznania.
Kolebanie się w tramwaju, rano, w stanie pomiędzy jawą i snem (szczęściarze, mamy pracę). Bolesne zetknięcie stopy z klockiem Lego (mamy dzieci). Znudzenie kazaniem (jak to dobrze, że kościół tak blisko!).
Że niby za wcześnie na ten staropolski, przysłowiowy christmas time?
Wyjaśniać i tłumaczyć trzeba i należy – najlepiej łączyć w tym wypadku teorię z praktyką.
Może tak w przyszłości będzie wyglądać grzybobranie? Niektórzy twierdzą, że tak bezpieczniej.