Zawód pracownika socjalnego może być drogą uświęcenia, jeśli traktuje się drugiego człowieka jak brata, a nie klienta - uważa s. Małgorzata Chmielewska.
Przełożona Polskiej Wspólnoty Chleb Życia mówiła o tym w archikatedrze lubelskiej na spotkaniu z pracownikami socjalnymi z terenu archidiecezji. Spotkanie poprzedziło Eucharystię z okazji Dnia Pracownika Socjalnego, którą odprawił abp Józef Zyciński. S. Chmielewska zauważyła, że ona sama i członkowie wspólnoty nie działają ani nie pracują "dla" ludzi, ale żyją razem z nimi. I choć sama nie jest i nie czuje się pracownikiem socjalnym, to z osobami tej profesji ma kontakt na co dzień. Opisując trudną sytuację, w której znalazła się Polska - bezrobocie, zepchnięcie wielu ludzi na margines, biedę, obojętność polityków - stwierdziła, że wielu pracownikom socjalnym "opadły ręce". - Zawód pracownika socjalnego to dla mnie jeden z tych wielkich zawodów, gdzie każdy - ten, kto go wykonuje i ten, kto się z nim styka - powinien mieć poczucie misji. Zagubiliśmy tę misję. Myślę, że dlatego też, iż zagubiliśmy misję w Kościele, bo kontakt z ludźmi ubogimi traktuje się jako najgorsze zajęcie - mówiła s. Chmielewska. Podkreśliła, że gdy chce się naprawdę pomóc, nie można traktować drugiego człowieka jak klienta. - Gdy ktoś na poziomie Ministerstwa pisze: "klient pomocy społecznej", to otwiera mi się nóż w kieszeni. Jaki klient? To mój brat! - mówiła. - Jeśli ktoś wybiera ten zawód, stawia przed sobą fantastyczną okazję do uświęcenia. S. Chmielewska podkreślała, że można wiele zrobić, gdy się zbierze ludzi i "zejdzie z piedestału, zostawi wyższe wykształcenie, pochodzenie, możliwości, a stanie obok potrzebującego i zakasze rękawy". Zwracała też uwagę, jak wiele można nauczyć się, patrząc na sposób znoszenia biedy przez ludzi nią dotkniętych. - Spójrzmy na człowieka ubogiego jak na nauczyciela, wtedy życie nie będzie nieznośnym ciężarem, będzie przygodą, nauką - tłumaczyła. Podkreśliła też, że motorem działań i energii często jest dostrzeżenie w ubogim cierpiącego Chrystusa. - To właśnie wy, kontynuujący styl Matki Teresy z Kalkuty, jesteście na tej pierwszej linii frontu, która sprawia, że Chrystus może dziś oddziaływać, uwrażliwiać, uczyć miłosierdzia - zwracał się do zebranych w czasie Mszy św. abp Józef Życiński. Podkreślił, że to przez codzienną posługę, "dawkę stresu i zmęczenia", głoszona jest wyobraźnia miłosierdzia, o której mówi Jan Paweł II. Metropolita zauważył, że wielu ludzi pracujących na rzecz innych może mieć poczucie osamotnienia w swym świadectwie, "w pejzażu, gdzie wielu nowych polskich nowobogackich uważa miłość bliźniego za patetyczny slogan i żyje w swoim własnym świecie tworząc jakąś Rzeczpospolitą kastową". Zauważył, że w świecie, który "mógłby stać się kulturowo nieludzki", potrzeba świadectwa altruizmu, dobroci i poświęcenia. - To wielka sztuka, by być człowiekiem, który nie czeka na oklaski, który nie chce, by go wynagradzać za dobroć. Dziękujmy Bogu za to, co się zmienia i za tych, którzy potrafią zmieniać - mówił. Metropolita uhonorował medalem Lumen Mundi odchodzącą na emeryturę Mariannę Woźniacką, długoletnią dyrektor Domu Pomocy Społecznej im. Wandy Michelisowej w Lublinie. Jej pracę w ośrodku określił jako "znak ewangelicznej nadziei". W archikatedrze zebrali się pracownicy socjalni, podopieczni ośrodków pomocy społecznej, kapelani tych ośrodków i urzędnicy odpowiedzialni za politykę socjalną w województwie lubelskim.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.