Reklama

Zobaczyć w salezjańskich losach światło Baranka

Pierwsza sesja procesu beatyfikacyjnego ośmiu salezjanów, zamęczonych w czasie II wojny światowej w Oświęcimiu, odbyła się w kościele księży salezjanów na krakowskich Dębnikach.

Reklama

Mszę św. na rozpoczęcie procesu odprawił kard. Franciszek Macharski. - Na okrutną rzeczywistość świata trzeba nam patrzeć przez pryzmat losu Jezusa i zobaczyć w salezjańskich losach światło Baranka - mówił metropolita krakowski. W dębnickim kościele zgromadzili się salezjanie z całej Polski, członkowie rodzin kandydatów na ołtarze oraz wielu parafian, pamiętających okupacyjne wydarzenia. Ks. Włodzimierz Nowak miał wówczas 18 lat. - 23 maja 1941 roku, po nabożeństwie majowym gestapowcy przyjechali z kapłanami, których wcześniej aresztowali w Łosiówce - wspominał w rozmowie z KAI. - Plebania była zamknięta. Jeden z hitlerowców łokciem wybił szybę, otworzył sobie drzwi i wszedł do góry. Byłem wtedy w kuchni. Wybiegłem tylnymi drzwiami z plebanii i spotkałem po drodze katechetę ks. Kazimierza Wojciechowskiego. Ostrzegłem go, że na plebanii jest kocioł - opowiada osiemdziesięcioletni kapłan. Jego ostrzeżenie nie zostało jednak wzięte pod uwagę. Ks. Wojciechowski poszedł na plebanię, gdyż przeczuwał, że hitlerowcy przyjechali właśnie po niego i obawiał się, że mogą aresztować innych księży. - Płacz i rozpacz zapanowały na Dębnikach, gdy następnego dnia przyszliśmy do kościoła i dowiedzieliśmy się, że naszych księży zabrano - opowiada ks. Michał Szafarski, salezjanin, który podkreśla, że jego powołanie kapłańskie wyrosło jako "zapełnienie luki" po zamęczonych w Oświęcimiu duszpasterzy. Ks. Szafarski poświęcił życie na gromadzenie dokumentacji oraz badanie życia i okoliczności śmierci męczenników salezjańskich. - Jeszcze dziś, jak przymknę oczy, to widzę w konfesjonale ks. Dobiasza - mówi ze wzruszeniem. Z trudem opowiada o szczegółach śmierci kapłanów. - Pierwszy na oświęcimskim żwirowisku zginął proboszcz parafii na Dębnikach, ks. Jan Świerc. Kapo zwany przez więźniów "krwawy Franz" uderzył go łopatą, rzucił na taczki i roztrzaskał głowę kamieniem - wspomina. "Krwawy Franz" lubił powtarzać księżom: "Wasz Bóg nie istnieje. Tutaj ja jestem bogiem". Na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego ośmiu salezjanów przyjechali do Krakowa członkowie ich rodzin. Róża Mura, siostrzenica ks. Franciszka Harazima opowiadała, że była małą dziewczynką, gdy jej matka dowiedziała się o śmierci brata. - Gdy z probostwa w Krzyżowicach dotarła do nas ta informacja, przeżyliśmy okropne chwile. Nie wolno nam było odprawić żałobnej Mszy św. ani nawet uruchomić dzwonów. Siedzieliśmy w milczeniu w kościele i płakaliśmy - wspomina. Dziś Róża Mura nie może uwierzyć, że dożyła chwili, gdy jej wujek jest kandydatem na ołtarze.

Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Poniedziałek
dzień
4°C Poniedziałek
wieczór
2°C Wtorek
noc
1°C Wtorek
rano
wiecej »

Reklama