Polski język religijny znajduje się w stanie głębokiego kryzysu, który może wynikać z kryzysu wiary, doświadczenia religijnego i życia wspólnotowego - mówili uczestnicy dyskusji "Język instytucji religijnych i życia wewnętrznego".
Spotkanie, zorganizowane 10 grudnia na Uniwersytecie Kard. Stefana Wyszyńskiego, było częścią trzydniowego sympozjum "Kryzys mowy we współczesnym piśmiennictwie i międzyludzkiej komunikacji". "Skubany ten Jezus, tak czterdzieści dni bez jedzenia", "Matka Boża wymięka, słysząc pozdrowienie anielskie i słowa Elżbiety", "Jeśli będę byle jaki, szatan mnie będzie olewał" - to fragmenty autentycznych wypowiedzi ludzi Kościoła, które przytoczyła podczas konferencji dr Dorota Zdunkiewicz-Jedynak z Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zdaniem, w mowie kościelnej mamy obecnie do czynienia z "pomieszaniem języków". Zanika dawna hierarchia, wyraźnie odróżniająca rzeczy święte i świeckie. Język natchniony, wysoki miesza się z ubogim, prymitywnym, a nawet wulgarnym. Za ważną przyczynę takiej kondycji słowa w Kościele można uznać wpływ kultury masowej, która schlebia swojemu konsumentowi. - Bardzo symptomatycznym zjawiskiem współczesności jest pragmatyczny, żeby nie powiedzieć instrumentalny stosunek do języka, traktowanego wyłącznie jako narzędzia do sterowania odbiorcą, a nie jako miejsca spotkania z drugim człowiekiem - powiedziała Zdunkiewicz-Jedynak. Zamiast rozmowy coraz częściej pojawia się "mówienie pod kogoś", dostosowane do oczekiwań odbiorcy. - Czy to nie za daleko? - zastanawiała się językoznawca, cytując wypowiedzi ewangelizatorów takie, jak: "Jezu, k..., nie daj się! No walnij mu". - Czy kompromis, na jaki godzi się Kościół, aby zaistnieć w takim miejscu, nie jest zbyt bolesny, dotkliwy? - pytała. - Czy, aby być czytelnym, rzeczywiście musi się zniżyć do sfery profanum? Zdunkiewicz-Jedynak uważa, że przyczyna "pomieszania języków" tkwi w zbyt powierzchownym odczytaniu przesłania Soboru Watykańskiego II, zalecającego uwspółcześnienie języka religijnego. Wielu mylnie zrozumiało to jako wezwanie do "upotocznienia" mowy. Echem tego są obawy, czy język religijny ma szansę zaistnieć w zgiełku kultury masowej i rozpaczliwe apele - takie jak ks. Bronisława Malińskiego - żeby "wypowiedzieć Ewangelię językiem rozumianym przez człowieka ulicy". Zbyt dosłowne potraktowanie takiego nakazu owocuje czasem pomysłami - karkołomnymi, zdaniem prelegentki - żeby traktować kościelną posługę słowa w kategoriach reklamy. Dr Zdunkiewicz-Jedynak ubolewała nad zatrważającym zanikiem znajomości wyrażeń i zwrotów biblijnych, takich jak "wieża Babel", "umywać ręce", "apokalipsa", "rzeź niewiniątek", "uczynek samarytański", czy "golgota". - Współcześnie ludzie obawiają się mówienia o doświadczeniu religijnym, nie znajdując właściwych słów na jego opisanie i dyskutowanie o nim - powiedziała. Wtedy korzystają najczęściej z gotowych formuł. Jednak jak można mówić językiem naturalnym, osobistym i wolnym od klisz językowych, kiedy nawet katechizmy, czyli "podręczniki życia religijnego" posługują się skostniałymi schematami i pusto brzmiącym szablonem leksykalnym oraz ignorują zjawiska, które zachodzą w świecie? - pytała. Jak przezwyciężyć kryzys? Zdaniem polonistki, najlepsza recepta to "mówienie własnym głosem". - Jeśli otaczająca nas kultura niesie treści w znacznej mierze zhomogenizowane, to sposób na przekroczenie stanu kryzysu słowa w życiu religijnym tkwi właśnie w odmiennym języku - takim, który daje się poznać na ujednoliconym tle - stwierdziła. Język religijny powinien zachować odrębność stylistyczną, ale jednocześnie powinien być spontaniczny i autentyczny, tzn. zanurzony w osobistym doświadczeniu współczesnego człowieka i prowokujący to doświadczenie.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.