Dane dotyczące wiary Polaków i ich postrzegania Kościoła katolickiego przynosi zaprezentowane 27 kwietnia obszerne opracowanie pt. "Kościół katolicki na początku trzeciego tysiąclecia w opinii Polaków". Raport ten zawiera wyniki badań przeprowadzonych przez Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego.
Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że większość katolików w Polsce wiarę ogranicza, redukuje do uczestniczenia w obrzędach, do sprawowania liturgii. Nawet sakramenty są traktowane podobnie, skoro tak duży procent nie widzi niczego złego w aborcji, czy eutanazji. Odnośnie do sposobów regulacji poczęć sprawa jest bardziej skomplikowana. Przecież, co do ich oceny, nie tylko między świeckimi, ale również wśród kleru i teologów, dają się zauważyć spore różnice. Widocznie dla znacznej części katolików sakramenty, w tym również sakrament małżeństwa trwa tyle, ile trwa obrzęd, a więc nie ogarnia całego życia, aż do sakramentu namaszczenia chorych, wiatyku i liturgii pogrzebowej. Paradoksalnie i na szczęście, to rozdwojenie nie musi być jedynie objawem obumierania duchowości, ale przeciwnie, może być początkiem tworzenia się duchowości bardziej pogłębionej, świadomej, z wyboru, w której źródłem moralności jest bardzo osobista, intymna więź z Chrystusem, a nie tylko przestrzeganie norm etycznych, czy zwyczaju. Na naszych oczach, coraz szybciej, odchodzi w przeszłość religijność odziedziczona po przodkach, wspierana przez lokalną społeczność, kontrolowana przez sąsiadów i proboszcza. Nie tyle powinniśmy się lękać, że "normy moralne i zachowania bywają coraz częściej uzależnione od osobistych wyborów a nie od nauczania Kościoła katolickiego", co zapytać siebie samych, jak prowadzić duszpasterstwo, by tej wolności dzieci Bożych nie tylko nie ograniczać, ale pogłębiać i kształtować. Żyjemy bowiem w świecie pluralistycznym, w którym nie tylko, że nie ma jednej propozycji światopoglądowej, ale jest ich nieograniczona ilość. Chrześcijanin nie stoi więc dzisiaj przed wyborem oręża, który mógłby swojej wiary bronić, ale stoi przed zadaniem uzasadnienia tej nadziei, którą żyje, czy pragnie żyć. (por. Hbr 10, 22-24) Czyli stylu swego życia. To z tego powodu Jan Paweł II wciąż nawołuje do troski o sumienie. Nie powinniśmy też szukać przyczyn i obwiniać za ten rozdźwięk między wiarą i moralnością jedynie kultury, w której żyjemy. Laicyzacja, materializm, kosumpcjonizm, itd. Być może, że to, co bierzemy za przyczynę jest de facto skutkiem naszego działania. Poza tym Kościół ma to do siebie, że nieustannie obumiera i nieustannie zmartwychwstaje. Jeśli tak, to kryzys w Kościele nie musi być jedynie skutkiem zaniedbań i grzechów chrześcijan, ale może być również skutkiem działania Pana Kościoła, Chrystusa, który przecież wszystko czyni nowym. Jak to rozeznać, oto jest pytanie? Pytanie przede wszystkim o jakość naszej modlitwy. Jak wynika z raportu takie zjawiska jak aborcja, eutanazja, czy stosowanie środków antykoncepcyjnych przez znaczną część badanych zostały uznane za właściwe, moralnie dopuszczalne, czy nawet w jakimś stopniu pożądane. Skoro tak, to nie wystarczy nazwać je grzechem. Trzeba udowodnić, że są grzechem. Oczywiście nie zaradzi się temu zjawisku środkami administracyjnymi, tu trzeba formacji duchowej. A ponieważ chodzi o sprawy związane z życiem małżeńskiemu i rodzinnym, przychodzi czas laikatu, a to dlatego, że słowa tylko pouczają, a pociąga przykład. Dlatego przygotowaniem do życia w małżeństwie i rodzinie (katecheza szkolna i kursy przedmałżeńskie, poradnictwo rodzinne itp.) powinni zając się świeccy. Oni najlepiej spełnią tę misję, ale pod warunkiem, że sami są szczęśliwymi małżonkami i rodzicami. Przejdźmy teraz do następnego rozdwojenia naszej religijnej mentalności, czy wyobraźni. Oczekuje się bowiem od Kościoła z jednej strony wzmocnienia jego roli w rozwiązywaniu problemów społecznych, politycznych i ekonomicznych, a z drugiej zarzuca się mu nadmierny wpływ na te dziedziny życia. Skąd ta sprzeczność? Być może jest ona skutkiem zagubienia katolików na zrujnowanej scenie politycznej. Nie tylko polskiej, ale i światowej. Wielu polityków z prawa i lewa przez lata całe ciężko pracowało, by swoich współobywateli odstręczyć od zaangażowania w działalność polityczną, czy samorządową. To zagubienie społeczeństwa winno stać się przedmiotem surowego rachunku sumienia i gorzkich wyrzutów sumienia, zwłaszcza dla tych z klasy politycznej, którzy przyznają się do światopoglądu chrześcijańskiego, czy wprost katolickiego.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.