Dominikanki z północnowietnamskiej diecezji Thai Binh będą wreszcie mogły - po 50 latach - publicznie nosić habity i wykonywać swą posługę zakonną po uzyskaniu oficjalnego uznania swego zgromadzenia przez władze państwowe i kościelne.
Siostry są "niezmiernie szczęśliwe i wdzięczne Bogu" za ten swój nowy status - powiedziała azjatyckiej agencji katolickiej UCANews przełożona wspólnoty s. Jeanne Martine Pham Thi Kim Duc. Uznanie to nadeszło po 50 latach. Dekret ustanawiający żeński Zakon Dominikański w diecezji Thai Binh podpisał miejscowy biskup François Xavier Nguyen Van Sang 25 marca br., uzyskawszy zgodę władz państwowych w ub.r. Zatwierdzenie z Watykanu napłynęło jeszcze w 2001 r. za pośrednictwem Kongregacji Ewangelizacji Narodów. 56-letnia przełożona oświadczyła, że bp Sang przekazał prośby o zatwierdzenie nowego zgromadzenia Stolicy Apostolskiej i władzom państwowym na początku lat dziewięćdziesiątych XX w. Dodała, że obecnie siostry będą mogły nosić oficjalnie swe stroje zakonne i pełnić otwarcie swą posługę w parafiach. "Nie musimy już się obawiać czegokolwiek ani pracować w ukryciu" - podkreśliła. Dom macierzysty zgromadzenia zajmuje powierzchnię 500 m kw. i służy za siedzibę dla 40 sióstr, nowicjuszek i postulantek. Zbudowano go kosztem 500 mln dongów (ok. 33 tys. dolarów) na terenie dawnego seminarium niższego w wiosce Dong Hoa (115 km na południowy wschód od Hanoi). Środki na budowę domu dali dobroczyńcy krajowi i zagraniczni oraz diecezja. Według s. Duc zgromadzenie liczy obecnie w 11 domach w prowincjach Thai Binh i Hung Yen 60 sióstr po ślubach, 20 nowicjuszek i 85 postulantek, przy czym prawie wszystkie mają wyższe wykształcenie. Niektóre z nich będą pracować lub już pracują w parafiach, np. jako katechetki, inne we własnej klinice na terenie diecezji lub w ośrodkach opieki dziennej. Siostra Marie Tran Thi Xa powiedziała, że zgromadzenie pragnie mieć szersze możliwości działania, ale rząd na to jeszcze się nie zgadza. Mimo wszystko jednak ważne jest, że obecnie zakonnice mogą kształcić się już w swoim domu i nie muszą jeździć na południe na naukę lub aby złożyć śluby, co pochłaniało wiele czasu i pieniędzy. Zdaniem przełożonej generalnej, zgromadzenie wydawało rocznie, począwszy od 1990 r., prawie 30 mln dongów na potajemne wysyłanie młodych sióstr na studia lub dla złożenia ślubów na południe. Mówiąc o trudnościach minionego półwiecza, od czasu, gdy w 1954 komuniści objęli władzę w Północnym Wietnamie, s. Duc zaznaczyła, że nie pozwalano im żyć w ich domach zakonnych, toteż gdy pojawiała się policja, siostry ukrywały się w stertach słomy, w ogrodzie, stawie, a nawet w nawozie zwierzęcym. Niektóre z nich trafiały na kilka dni do aresztu, po czym wracały do swych wspólnot. Przełożona dodała, że władze skonfiskowały niektóre ich domy, urządzając w nich szkoły lub magazyny ze sprzętem rolniczym. Obecnie głównym źródłem utrzymania dla sióstr jest uprawa ryżu oraz hodowla świń i drobiu, a także praktykowanie tradycyjnej medycyny. Dominikanki z diecezji Thai Binh były niegdyś dużym zgromadzeniem, liczącym 280 członkiń po ślubach, jak wynika z materiałów kościelnych z 1939 r. W 1964 pozostało tylko 26 sióstr w 13 klasztorach, przeważnie opustoszałych. Wiele z nich musiało uciekać po klęsce Francuzów pod Dien Bien Phu w 1954 r., która doprowadziła do podziału Wietnamu na rządzoną przez komunistów Północ i pozostające pod kontrolą amerykańską Południe. Setki tysięcy katolików, w tym wielu księży i sióstr zakonnych uciekło wtedy na Południe.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.