Największa świątynia katolicka w Polsce - bazylika w Licheniu k. Konina
została poświęcona w sobotę podczas Mszy św. z udziałem Episkopatu Polski. W
uroczystości uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy osób z całej Polski. (foto)
- Sanktuarium pomaga nam zarobić pieniądze - przyznaje Jan Kosmowski. Też wynajmuje pokoje pielgrzymom i otworzył dla nich bar. Właściciele prywatnych kwater zaczynają się jednak martwić. W sąsiedztwie bazyliki wyrósł nowoczesny dom pielgrzyma. Nazywa się "Arka".
Irena Wawrzyniak, dyrektor Centrum Informacji i Promocji Sanktuarium Maryjnego w Licheniu: - Pielgrzymi sami wymogli na nas budowę nowoczesnego domu. Nie chcieli już mieszkać w pokojach po trzydzieści osób i wspólną łazienką na korytarzu.
- To dla nas konkurencja - mówi Marian Staszak, sołtys Lichenia. - Sanktuarium zabierze nam wszystkich gości.
Kto mi uwierzy
Z Licheńskiej Księgi Łask: "W styczniu 1987 roku potworne bóle brzucha stały się powodem, że znalazłam się w szpitalu. Okazało się, że to ostatnie stadium nowotworu z przerzutami na jelita. Cały brzuch był »jednym wielkim rakiem«. W ciągu trzech tygodni z 62 kilogramów spadłam do 36. Bóle były potworne, nie do zniesienia. Załamałam się, nie chciałam żyć. W tym czasie dostałam z Lichenia obrazek Matki Bożej Licheńskiej, a na nim wiadomość, że przed Cudownym Obrazem Matki Bożej są w mojej intencji odprawiane Msze święte. Przez cały czas mego pobytu w szpitalu ten obrazek stał na moim stoliku. Modliłam się, modliłam..., przyjmowałam Komunie świętą i żyję! Żyje wbrew wszelkim prognozom! Jedna ze znajomych przywiozła mi wodę ze źródełka w Licheniu. Tą wodą obmyłam rany i jak zwykle położyłam się na nocny spoczynek. Po rannym przebudzeniu ze zdumieniem stwierdziłam, że nie było już ran! Skóra na brzuchu stała się zdrowa, normalna! Aż bałam się o tym powiedzieć. Kto mi uwierzy? Ale to był najprawdziwszy fakt" - Irena Sz., woj. siedleckie, 1988 r.
"Życie układa się różnie. Nigdy nie wiadomo, kiedy nastąpi zwrot. Tak właśnie stało się ze mną. Do pracy poszedłem zdrowy, wróciłem jako kaleka. 2 października 1992 roku przybyłem do sanktuarium w Licheniu, do Matki Bożej Bolesnej. Prosiłem o łaskę zdrowia. Jestem młodym człowiekiem. Rola kaleki o kulach bardzo utrudniała mi życie. Po spowiedzi i Komunii świętej poszedłem w pochodzie błagalnym wokół ołtarza z Wizerunkiem Matki Bożej Licheńskiej. Poszedłem o kulach, z trudem upadłem na kolana i klęcząc niosłem przed sobą przeszkadzające mi kule. Modliłem się żarliwie patrząc w zasłuchaną twarz Maryi. Łzy przesłaniały mi oczy. Szepcząc wciąż słowa modlitwy na klęczkach obszedłem ołtarz. Ludzie przede mną wstawali z klęczek, szli dalej... Zacząłem przygotowywać się do czynności powstania, musiałem odpowiednio ustawić kule. Zajęty tym zadaniem usłyszałem szept: »Powstań sam!«... Poczułem jakiś niewyobrażalnie silny przypływ sił, odrzuciłem kule i powstałem sam bez ich pomocy i bez pomocy dobrych ludzi. Kule zostawiłem tam, za ołtarzem i na własnych nogach bez pomocy innych wyszedłem z kościoła. Razem z innymi uczestnikami pielgrzymki, którzy widzieli jakiej doznałem łaski przed obliczem Matki Bożej Licheńskiej, odprawiliśmy na Golgocie dziękczynną Drogę Krzyżową. Matko Boża Licheńska, będę Cię czcił do końca mych dni" - Stanisław M., woj. krakowskie, 1992 r. "P.S. Wraz ze świadkami zdarzenia złożyliśmy odpowiednie oświadczenie w kancelarii sanktuarium licheńskiego".
Więcej na następnej stronie