Portret w gazecie

Dotychczas do prokuratury nie zgłosił się nikt, kto oskarżyłby prałata o pedofilię. W pociąg duchownego do dzieci nie wierzą również gdańscy księża, z którymi rozmawialiśmy - Gazeta Wyborcza zamieszcza obszerny "portret księdza Henryka Jankowskiego" zatytułowany "Prałat chce zaistnieć".

Sławomir R. zeznał tymczasem przed prokuratorem, że tylko przepisał list, który dostarczył mu ksiądz. Zazdrośni wychowankowie Sławek to nie pierwszy "wychowanek" księdza. Na początku lat 80. prałat otoczył opieką Wojciecha K., sierotę, który zamieszkał na plebanii. Z funkcji kierowcy i ochroniarza chłopak awansował z czasem na asystenta - szarą eminencję św. Brygidy. (...) W latach 80. na plebanię zaczęły spływać dary z Zachodu rozdawane przez księdza: w pierwszej kolejności do domów dziecka i szpitali. Tu znajdowali schronienie prześladowani działacze. I nie tylko przywódcy demokratycznej opozycji, ale również nastolatkowie, którzy co sobota na zabytkowych uliczkach gdańskiego Głównego Miasta toczyli bitwy na kamienie z oddziałami ZOMO. - Wtedy Jankowski to była instytucja, symbol walki z komunizmem, odważny i dzielny człowiek - mówi Jacek Karnowski, 40-letni prezydent Sopotu. - W działającym przy jego parafii biurze pomocy osobom represjonowanym dostałem pieniądze na grzywnę dla dwóch moich kumpli. Dzięki temu uniknęli więzienia. U niego pierwszy raz oglądałem na wideo filmy, których nie było w oficjalnym obiegu, np. "Folwark zwierzęcy". Jak urodziło mi się pierwsze dziecko, a byłem jeszcze studentem, to pomagał zdobyć niedostępne wtedy odżywki. Leszek Lackorzyński, były prokurator okręgowy, pracownik Komisji Charytatywnej dla Osób Represjonowanych przy Episkopacie Polski: - Obejmowaliśmy opieką osoby internowane, skazane i ukarane kolegiami. Dawaliśmy im paczki żywnościowe i pieniądze. Dary przychodziły głównie z Niemiec, pieniądze nie wiem skąd, bo to była sprawa tajna. Biuro urządziliśmy na plebanii u św. Brygidy ze względu na księdza Jankowskiego, bo on wszystkim imponował odwagą i optymizmem. Zawsze wierzył, że komuna musi kiedyś paść i że jest sens o to walczyć. - Lubiłem go za życzliwość, za gościnność. Może nie był zbyt mądry, ale poczciwy. Bardzo nam pomagał - wspomina znany opozycjonista, w latach 80. bywalec plebanii św. Brygidy. - Ksiądz Jankowski i jego święta Brygida to był wtedy naprawdę kawałek wolnej Polski. Był zupełnie nietypowy na tle innych księży; w swojej zaradności i w odwadze. Nie bałem się ich Tak narodziła się legenda księdza, przed którą respekt czuli nawet komuniści. W pierwszej połowie lat 80. stosunek władz do proboszcza św. Brygidy był mieszaniną nienawiści i podziwu. Oskarżany o antysocjalistyczne wypowiedzi w czasie kazań, wzywany na przesłuchania do prokuratury, jednocześnie traktowany był z atencją również przez szeregowych funkcjonariuszy reżimu. Śledztwa przeciw księdzu wszczynano "w sprawie nadużywania wolności sumienia i wyznania", "rozpowszechniania fałszywych wiadomości mogących wyrządzić poważną szkodę interesom PRL" i przechowywania w kościele "przedmiotów o takiej treści". Ksiądz rewanżował się, zasypując lokalne władze partyjne skargami na brutalność ZOMO w czasie tłumienia demonstracji wyruszających spod jego kościoła. - Nie bałem się ich - wspomina. - Choć nie miałem wątpliwości, że mogę podzielić los księdza Jerzego Popiełuszki.

Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
6°C Piątek
noc
3°C Piątek
rano
10°C Piątek
dzień
10°C Piątek
wieczór
wiecej »