Apeluję do wszystkich o rozwagę w tym temacie i chwilę spokoju - mówi ks. Witold Bock, sekretarz prasowy metropolity Tadeusza Gocłowskiego - czytamy w Dzienniku Bałtyckim.
Dalej gazeta napisała: Ksiądz Witold nie chciał rozwijać dalszego wątku tej wypowiedzi i uchylił się od komentarzy. Wiemy jednak ze źródeł zbliżonych do archidiecezji gdańskiej, że metropolita Tadeusz Gocłowski chce więcej ciszy w całej sprawie. Ma też wiele pretensji do dziennikarzy, głównie po niedzielnej mszy, kiedy to dwukrotnie doszło do starć między reporterami a zwolennikami Jankowskiego. - Ten szum w ogóle nie ułatwia rozwiązania konfliktu. Ostatnio odnosimy wrażenie, że dziennikarze też nie są bez winy. Sympatycy prałata w mediach upatrują jego kłopotów. Gdy widzą tłum ludzi z mikrofonami i kamerami, krew im się gotuje. Po co prowokować tak złe nastroje? - twierdzi nasz rozmówca. W ostatnią niedzielę po raz pierwszy od wybuchu skandalu prałat Jankowski nie zabrał głosu w swojej sprawie. Jego sympatycy liczyli, że zaprzeczy, jakoby miał podporządkować się woli arcybiskupa i odejść z parafii, co Jankowski obiecał Lechowi Wałęsie. - Mam dwie teorie, albo jest to gra na zwłokę ks. Henryka, albo chce on uspokoić nastroje i odejść po cichu - ocenia jeden z gdańskich proboszczów. Tego wątku również nie chce komentować archidiecezja. Wiadomo, że arcybiskup nie dał Jankowskiemu konkretnego terminu na podjęcie decyzji o swoim dalszym losie. Jak nam powiedział ks. Bock, kuria również nie podejmie żadnych decyzji przynajmniej do końca tego miesiąca.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.