Księdza infułata Ludwika Rutynę, który po latach pracy na opolszczyźnie emeryturę spędza na Ukrainie napisała Gazeta Opolska.
Kto pochodzący z Kresów Wschodnich nie zachował w sercu swoich rodzinnych stron? Któż z nich nie chciałby choć raz odwiedzić miejsca swojej młodości? Jest nim na pewno ksiądz infułat Ludwik Rutyna, który po latach pracy na Opolszczyźnie, będąc już na kapłańskiej emeryturze, wrócił w rodzinne strony, aby tam, na dzisiejszej Ukrainie, pracować jako katolicki duszpasterz. Ksiądz Rutyna pochodzi z Buczacza na Podolu. Tam się urodził, wychował i kształcił, kończąc konspiracyjnie studia kapłańskie w 1941 roku we Lwowie. W 1945 roku trafił na Opolszczyznę i tu pracował aż do 1990 roku, początkowo w powiecie prudnickim, a potem w Kędzierzynie-Koźlu. Powrót w rodzinne strony - Ciągnęło mnie na Podole i dlatego jeszcze w wieku 75. lat chciałem być użytecznym - powiedział ksiądz Rutyna. - Zrobiłem to zgodnie z aforyzmem: lepiej być pierwszym w Pipidówce niż ostatnim w Rzymie. Znalazłem się więc najpierw w Krzemieńcu, a potem objąłem parafię w moim wyśnionym Buczaczu. Nikt mi tam nie zazdrości pracy i dlatego ile tylko mogę, tyle staram się zrobić. Parafia proboszcza Rutyny jest bardzo rozległa. Obejmuje nie tylko Buczacz, ale też kościoły katolickie w Potoku Złotym, Trybuchowcach, Porchowej, Koropcu, Monasterzyskach i Zielonym Ujściu - każdy odległy od drugiego o wiele kilometrów. Do każdego z nich trzeba dotrzeć, chociaż raz w tygodniu. Stare, nowe kościoły Na tej swojej podolskiej ziemi, od 1991 roku opolski ksiądz dokonał wiele. Przez długie lata powojennej ateizacji niszczono na Ukrainie budowle religijne, kościoły, kapliczki czy przydrożne krzyże. I właśnie jednym z pierwszych działań księdza Rutyny jest odbudowywanie zdewastowanych przez sowiecką władzę kościołów. - Zdumiewało mnie poświęcenie wiernych - wspomina ksiądz. - To dobrzy, bardzo gościnni ludzie. Są biedni, ale przywracanie do życia sprofanowanych świątyń było dla nich sprawą największą. A ileż trudu wymagało załatwienie spraw urzędowych, formalnych. Przez te wszystkie lata udało się doprowadzić do stanu używalności 8 kościołów. Wiara integruje - Nasza praca tam polega nie tylko na szukaniu Polaków i odnawianiu kościołów, ale na staraniu się, by odżywała tam wiara - twierdzi ksiądz Rutyna. Msze w kościołach polskich odbywają się także w języku ukraińskim. Pomodlić się tam przychodzą się też prawosławni i grekokatolicy. Ks. Rutyna mówi, że podziały, które tam przez lata wprowadzano, są sztuczne, wierzących jest coraz więcej. - Co ostatnio mnie bardzo zbudowało? - zastanawia się ksiądz. ? Otóż oddany do użytku ostatnio kościół w Starych Petlikowcach leży na trasie do słynnej Zarwanicy - grekokatolickiego sanktuarium jak nasza Jasna Góra. Prowadzący tam duże grupy pielgrzymów księża, wstępują często do kościoła w Petlikowcach, gdzie modlą się i odprawiają nabożeństwa. - Jeśli dzisiaj mówimy o integracji, to przede wszystkim ułatwia ją wiara - twierdzi ksiądz misjonarz. Dziś 87-letni ksiądz Rutyna przebywa na leczeniu w Opolu. Twierdzi jednak, że jak tylko się lepiej poczuje, wróci do swojej parafii w Buczaczu.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.