Należy odpolitycznić lubelski Klub Inteligencji Katolickiej, skończyć z woluntaryzmem jego prezesa prof. Ryszarda Bendera oraz wprowadzić demokratyczne procedury w życiu organizacji - mówi KAI ks. prof. Janusz Mariański z KUL, były członek zarządu lubelskiego KIK-u. (foto)
Tak więc finanse KIK - wbrew prawu i ogólnie przyjętym normom - nie były pod dostateczną kontrolą środowiska, ani nawet zarządu. Na akcję stricte polityczną były wydatkowane bez wiedzy i zgody zarządu. Poza tym, w momencie kiedy czterech pracowników było usuwanych z pracy, na koncie KIK było ponad 150 tys. zł. A w tym samym czasie prof. Bender mówił o złej kondycji finansowej instytucji. KAI: A jak wyglądały mechanizmy zarządzania Klubem? - Aby odpowiedzieć na to pytanie, muszę cofnąć się w przeszłość, do momentu mojego wstąpienia do KIK. Nigdy nie zamierzałem tam wstępować, gdyż uważałem, że jest to organizacja świeckich, a nie księży. Jednak przed siedmiu laty prof. Bender bardzo nalegał, abym się tam zaangażował. Przekonał mnie używając argumentu, że intencją założyciela, nieżyjącego już prof. Czesława Strzeszewskiego było, aby w Klub był współkierowany przez kapłanów. Tak więc od razu znalazłem się w zarządzie, choć od samego początku miałem wątpliwość, czy to wszystko było organizowane zgodnie ze statutem. KAI: Na czym polegały te wątpliwości? - Na wrażeniu, że wszystko, co się dzieje w lubelskim KIK, odbywa się na zasadzie "nominacji prezesa". Wyglądało to dosłownie tak, że prezes proponował na walnym zebraniu konkretną listę członków zarządu, a następnie drogą jawnego głosowania lista ta była zatwierdzana. Tak to przebiegało podczas dwóch walnych zgromadzeń podczas mojej kadencji. Następnie w tym samym dniu zarząd zbierał się i w podobny sposób wybierał prezydium, wskazane przez prof. Bendera. Nie pamiętam, aby w lubelskim KIK-u odbyło się kiedyś tajne głosowanie. Tak więc wyglądały te rzekome procedury demokratyczne. KAI: Na czym polega specyfika KIK-u lubelskiego, w porównaniu z innymi Klubami Inteligencji Katolickiej? Piotr Cywiński, prezes KIK warszawskiego powiedział, że KIK lubelski z innymi KIK-ami na jedynie wspólną nazwę. - Trudno mi odpowiedzieć dogłębnie, gdyż nie znam dostatecznie innych Klubów. Tutejszą specyfiką było zawsze silne akcentowanie katolickiej nauki społecznej, głównie za sprawą założyciela prof. Czesława Strzeszewskiego. Był on jednym z najlepszych znawców i propagatorów tej dziedziny. Potwierdzeniem tej tezy było wydawanie rocznika pt: "Zeszyty Społeczne KIK", redagowanego przez dr. Edwarda Balawajdera, dyrektora biura, niedawno wyrzuconego z pracy przez prof. Bendera. Innym rodzajem specyfiki klubu lubelskiego jest jego silne - a moim zdaniem nadmierne - upolitycznienie. KAI: Na czym konkretnie ono polegało? - Upolitycznienie klubu narastało w ostatnich latach. Każde zebranie zarządu zaczynało się od kilkudziesięciominutowej narracji politycznej prezesa. Mówił o sytuacji politycznej w kraju, no i oczywiście o znaczeniu swojej działalności na tym tle. Niejednokrotnie przerywałem te wypowiedzi prosząc, abyśmy przeszli do porządku dziennego. Najważniejsze jednak były sukcesy polityczne prof. Bendera i wszyscy musieliśmy znosić taką atmosferę. Nie byłem tym zainteresowany, a zadania KIK wyobrażałem sobie inaczej. Wyrazem upolitycznienia - jak już mówiłem - było także przeznaczanie społecznych środków na kampanię wyborczą.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.