Należy odpolitycznić lubelski Klub Inteligencji Katolickiej, skończyć z
woluntaryzmem jego prezesa prof. Ryszarda Bendera oraz wprowadzić
demokratyczne procedury w życiu organizacji - mówi KAI ks. prof. Janusz
Mariański z KUL, były członek zarządu lubelskiego KIK-u. (foto)
KAI: Jakie były powody, dla których Ksiądz Profesor przestał był członkiem lubelskiego Klubu Inteligencji Katolickiej?
Ks. prof. Mariański: Zrezygnowałem 2 października ubiegłego roku, gdyż - jak napisałem krótko - że obecnie Klub Inteligencji Katolickiej im. prof. Strzeszewskiego stał się wyłącznie klubem prof. Ryszarda Bendera. Stąd nie widzę tam dla siebie miejsca. Zrezygnowałem więc z członkostwa w KIK oraz uczestnictwa z zarządzie i redakcji naukowej "Zeszytów Społecznych KIK".
Zresztą wycofałem się nie sam, lecz wspólnie z ks. prof. Stanisławem Kowalczykiem oraz przewodnicząca komisji rewizyjnej KIK p. Danutą Pieniak.
Prof. Bender podał w swoim oświadczeniu, że dwaj księża profesorowie KUL złożyli rezygnację na znak protestu przeciwko zwolnieniu z pracy dr. Balawajdera, dyrektora biura KIK. Jest to półprawda. Prawdopodobnie prof. Bender lubi rozmijać się z prawdą.
Faktycznie zrezygnowaliśmy nie tyle z powodu zwolnienia kogoś z pracy, lecz dlatego, że decyzja ta została podjęta bezprawnie. Podjęło ją bowiem samodzielnie prezydium zarządu, które wedle statutu jest ciałem wykonawczym. Decyzja została podjęta bez konsultacji z zarządem. Sprawa jest tym bardziej karygodna, gdyż prezydium nie było wówczas w komplecie, a ze względu na brak rozstrzygającej większości prof. Bender przyznał sobie dwa głosy. Było to jawnym bezprawiem.
Na zebraniu było obecnych czterech członków prezydium (bez jednego) i w głosowaniu był wynik 2 na 2. Wówczas Bender oświadczył, że oddaje dwa głosy, dzięki czemu sprawa została roztrzygnięta.
Jak widać, głosowanie na dwie ręce ma miejsce nie tylko w parlamencie, ale także i w lubelskim KIK. Uważaliśmy, że jest to tak poważne nadużycie i złamanie prawa, że nie pozostaje nam nic innego jak złożenie rezygnacji. Tym bardziej, że na późniejszym zebraniu zarządu decyzja ta nie została nawet poddana pod głosowanie. Z naszej strony był to więc protest przeciwko sprzecznymi ze statutem działaniami prezesa KIK.
Ponadto, na zebraniu 2 października jeden z członków zarządu zgłosił kompromisowy wniosek o zachowanie p. Balawajdera na pół etatu. Prof. Bender nie poddał tego wniosku pod głosowanie, tylko odpowiedział: "ja się nie zgadzam". To kolejny przykład swoistej formy demokracji.
Jedno czego teraz żałuję, to fakt, że tak późno złożyłem rezygnację z członkostwa w KIK-u.
KAI: Czy prof. Bender już wówczas argumentował usunięcie dr. Balawajdera oskarżeniem go o współpracę z SB?
- Nie, o tym nie było mowy. Ten argument wysunął znacznie później, polemizując z dekretem Księdza Arcybiskupa. Wówczas motywował to tylko trudną sytuacją finansową KIK, z powodu ograniczenia dotacji z "Libelli".
KAI: No właśnie, a jak wyglądała gospodarka finansowa w KIK?
- Towarzyszyła jej daleko posunięta niejasność. Dodatkową przyczyną naszej rezygnacji był fakt, że p. Pieniak, przewodnicząca Komisji Rewizyjnej, poinformowała nas, że - w sytuacji, kiedy prezes tak często mówił o trudnościach finansowych KIK - przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego dwaj członkowie zarządu otrzymali z kasy klubu fundusze na prowadzenie kampanii wyborczej prof. Bendera.
Prof. Berder nigdy nie ujawnił tego publicznie, natomiast wyjaśnił, że były to wydatki na ich działalność publiczną. Podczas zebrania 2 października mówiono także o innych niestatutowych wydatkach.
Więcej na następnej stronie
«« | « |
1
|
2
|
3
|
»
|
»»