Zgromadzeni wczoraj na placu św. Piotra z trudem mogli zrozumieć modlitwę papieża w intencji pokoju na świecie - twierdzi Życie Warszawy.
Jan Paweł II mówił wolno, z wielkim trudem, głos mu się łamał, wiele razy przerywał, by zaczerpnąć powietrza. Widać było, że jest bardzo przeziębiony. Dawno już papież nie mówił z tak wielkim trudem. Podobnie zresztą jak dziesiątki tysięcy mieszkańców Rzymu zmagających się teraz z grypą. - Trudno mi oceniać stan zdrowia papieża - powiedział nam w telefonicznej rozmowie jeden z księży z Radia Watykańskiego. - Jest na pewno przeziębiony, ma chore gardło, trudno jednak powiedzieć, jak ciężkie jest to przeziębienie. - Ja też mówię z wielkim trudem, bo w Wiecznym Mieście szaleje grypa. Zdaniem miejscowych specjalistów, najgorsze ma dopiero nadejść i to już w tym tygodniu. Wtedy epidemia ma zbierać największe żniwo. Na razie jednak władze nie wysyłają alarmistycznych sygnałów ani do szkół, ani szpitali, choć służba medyczna Rzymu jest postawiona w stan pogotowia. Na placu św. Piotra wśród przyniesionych przez rzymską młodzież flag powiewały flagi Iraku. Na zakończenie spotkania Jan Paweł II wraz z dwojgiem ośmioletnich dzieci stojących koło niego w oknie apartamentu Pałacu Apostolskiego wypuścił dwa gołębie pokoju. Jeden z gołębi pofrunął w kierunku miasta, ale z drugim były problemy. Gołąb ten bowiem zaraz wrócił do środka. Trzeba było wielu starań, by zmusić go do lotu.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.