Na świecie toczy się obecnie 30 konfliktów zbrojnych, w których walczy ponad 300 tys. dzieci-żołnierzy. Ponad 120 tys. to dzieci afrykańskie.
Na skutek wojen zginęło 2 mln dzieci, 6 mln zostało rannych i okaleczonych, a 17 mln migrowało ze swojego miejsca zamieszkania. W drugą niedzielę Wielkiego Postu organizowana jest zbiórka na rzecz misjonarzy, którzy pracują na całym świecie. W tym roku przebiega ona pod hasłem "Solidarni z dziećmi - ofiarami wojny". Na temat dzieci-żołnierzy z Afryki Komisja Misyjna Konferencji Episkopatu Polski zorganizowała dziś sesję naukową na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Spotkanie poprzedziło II niedzielę Wielkiego Postu, przypadającą w tym roku 20 lutego, podczas której zbierane są ofiary na rzecz polskich misjonarzy pracujących na całym świecie, także na Czarnym Kontynencie. Najmłodsi spośród żołnierzy mają mniej niż 6 lat. Są kurierami, gońcami, posługaczami, wykorzystywani są także seksualnie. W specjalnych obozach przygotowywani są do walki i już jako 7-8-latki zabijają. Do wojska - zarówno chłopcy, jak i w mniejszym stopniu dziewczynki - werbowani są w szkołach lub porywani są z rodzinnych wiosek i siłą zmuszani do posłuszeństwa. Uzależniani od narkotyków i indoktrynowani zatracają poczucie rzeczywistości i umiejętność rozróżniania dobra od zła. Stają się okrutnymi zabójcami, którzy wywołują strach i nienawiść, nawet u krewnych. Paweł Szuppe, zajmujący się problemem dzieci-żołnierzy w Afryce, mówił podczas spotkania o konsekwencjach udziału nieletnich w wojnach. Są one werbowane ze względu na łatwość zastraszenia ich i zmuszenia do posłuszeństwa. Poddane okrutnemu szkoleniu, zatracają zdolność do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie i poczucie więzi rodzinnych. Nie uznają żadnych autorytetów prócz siły. Udział w walkach i stały kontakt z okrucieństwem wojny wywołuje nadpobudliwość i niestabilność emocjonalną, choroby skóry, przedwczesne starzenie się, brak zdolności do okazywania uczuć. Dzieci są małomówne, nieufne, stają się często schizofrenikami i socjopatami. Mają zaburzenia snu, stany depresyjne i lękowe. Wiele zaburzeń psychicznych jest nieodwracalnych. Aż 75 proc. spośród nieletnich żołnierzy to analfabeci, potrafią jedynie zapisywać literowe skróty używanej przez siebie broni. Krzysztof Trzciński z Uniwersytetu Warszawskiego mówił o obozach rebeliantów, w których dzieci uczyły się zabijania w okrutny sposób. W Liberii oddziały "bushkids" dziesiątkowały całe wioski, zdarzały się też masakry, podczas których w jedną noc oddział nieletnich żołnierzy mordował do tysiąca osób. Najczęściej stosowanymi przez dzieci torturami było podcinanie kończyn związanym ofiarom, podpalanie ich, gwałty. Głowami i wnętrznościami ofiar dzieci znaczyły swoje punkty kontrolne. Według niektórych badaczy, podczas wojen w latach 90. ubiegłego stulecia w Liberii i Sierra Leone zdarzały się przypadki kanibalizmu. Zjadanie części ludzkiego ciała, takich jak serce czy genitalia, było częścią inicjacji młodych chłopców, którzy w ten sposób mieli stać się dorosłymi. Po zakończeniu walk organizacje humanitarne oraz misje katolickie i protestanckie, starają się pomóc byłym nieletnim żołnierzom w powrocie do życia w społeczeństwie. W Sierra Leone rehabilitacja polega na pracy w zakładach wytwarzających protezy kończyn. Podczas wojen nieletni żołnierze okaleczali swoje ofiary obcinając im ręce, nogi, a także nosy, uszy czy nawet wycinając fragmenty pośladków. Po wojnie oprawcy pracują na rzecz swoich ofiar. Proces rehabilitacji tych dzieci jest niezwykle trudny i długi. Często uciekają one z obozów rehabilitacyjnych, głównie dlatego, że są na głodzie narkotykowym. Wiele z uciekinierów nie oddało broni. Nie mają dokąd wrócić, ponieważ w rodzinnych wioskach czeka je śmierć. Jako żołnierze, dzieci często były wysyłane do wiosek, gdzie urządzały rzeź mieszkańców, w tym także swoich sąsiadów i krewnych. W odwecie wioski organizowały własne oddziały, które poszukiwały i zabijały nieletnich rebeliantów. Ta wyniszczająca walka trwa nawet po oficjalnym zakończeniu wojny. - Na całym świecie toczą się "zapomniane wojny" - powiedział podczas konferencji prasowej towarzyszącej sesji ks. Czesław Noworolnik, sekretarz Komisji Episkopatu ds. Misji. - Każdego tygodnia na świecie ginie tyle samo ludzi, co na skutek tragicznej fali tsunami w grudniu ubiegłego roku. Misjonarze pracują na rzecz pomocy ofiarom wojny, także polscy misjonarze i właśnie na rzecz ich pracy zbierane będą pieniądze w najbliższą niedzielę - przypomniał.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.