Grecja: Arcybiskup nie ustąpi

"Arcybiskup nie podaje się do dymisji, ale niszczą go wrogowie" - powiedział 65-letni hierarcha dziennikarzom. Dodał, że rozważał możliwość odejścia, ale odrzucił ją, gdyż sam nie stanowi części problemu, lecz ma go rozwiązać. Podkreślił, że biskupi powierzyli mu "trudne zadanie samooczyszczenia Kościoła". Według ateńskiej stacji telewizyjnej "Alfa", której dziennikarz rozmawiał z arcybiskupem, ze łzami w oczach zapewniał on, że nie ma żadnego majątku ani oszczędności pieniężnych, a księży oskarża się właśnie o chciwość i łapówkarstwo. "Razem z bratem podarowaliśmy pewnemu klasztorowi nasz dom rodzinny i nie rozporządzamy już żadną własnością" - podkreślił abp Chrystodulos. Tymczasem w piątek 25 lutego podał się do dymisji metropolita Teoklit, jeden z najbliższych współpracowników głowy Kościoła. Był on przedmiotem zmasowanej kampanii w środkach przekazu, które zarzucały mu wiele czynów sprzecznych z prawem, łącznie z handlem narkotykami. Dziennikarze telewizyjni, którzy byli najbardziej zaangażowani w całą akcję, zdołali jednak udowodnić metropolicie tylko jedno podejrzane działanie - w swoim czasie udzielił on rekomendacji do mianowania na wysoki urząd kościelny człowiekowi, który później okazał się zamieszany w działalność przestępczą. Fala krytyki w mediach dotarła też do samego zwierzchnika Kościoła. Oskarża się go o związki z dwoma podejrzanymi osobnikami - archimandrytą (wyższym przełożonym zakonnym) Jakowosem Josakisem i znanym w międzynarodowych kołach aferzystą Apostolosem Wawilisem. Pierwszy przebywa obecnie w więzieniu z oskarżenia o kradzież starych ikon, drugi jest poszukiwany za handel narkotykami. Abp Chrystodulos przyznał, że znał obu podejrzanych, stwierdził jednak stanowczo, że nic nie wiedział o ich przestępczej działalności.