Przed kilkoma dniami prawosławny arcybiskup Aten Chrystodoulos wezwał do "nocy modlitw" w intencji przełamania kryzysu, utrzymującego się od pewnego czasu w Kościele jego kraju. W związku z tym niemiecka agencja KNA zamieściła korespondencję z Grecji, w której ukazuje dość dwuznaczną rolę samego arcybiskupa.
"Coraz więcej wskazuje na to, że źródłem kryzysu jest sam arcybiskup i jego powiązania z mafią narkotykową" - napisał Heniz Gstrein w korespondencji zatytułowanej "Sługa Chrystusa, czy służalec mafii?" Obradujący niedawno zjazd socjalistycznej partii PASOK zażądał ustąpienia Chrystodoulosa i odłączenia od państwa Kościoła prawosławnego, będącego oficjalną religią w Grecji. "Od początku roku nabrzmiewa w Greckim Kościele Prawosławnym kryzys, sięgający patriarchatów Jerozolimy i Konstantynopola" - czytamy w korespondencji KNA. Wszystko zaczęło się przed trzema miesiącami ujawnieniem nazwisk skorumpowanych sędziów i prokuratorów, a w tym kontekście pojawiły się także nazwiska duchownych i biskupów. Jeszcze nigdy Kościół i wymiar sprawiedliwości nie współpracowały tak dobrze jak w ostatnich latach, np. w sprawie odszkodowań za wywłaszczenie gruntów klasztornych, czy też przy nielegalnej sprzedaży ikon i kosztowności bibliofilskich. W więzieniu przebywa już jeden z najbliższych współpracowników arcybiskupa, duchowny Jakovos Giosakis. Już wcześniej wiadomo było, że abp Chrystodoulos udzielał wsparcia osobom prowadzącym dość podejrzane interesy i karanym za narkotyki. Jednym z nich, o którym teraz głośno się mówi, był pochodzący z szanowanej rodziny prawosławnej Apostolos Vavylis. Arcybiskup był jego spowiednikiem i wiedział, że Vavylis był już karany za posiadanie narkotyków. Nie przestał go popierać nawet wówczas, gdy ten stał się międzynarodowym handlarzem narkotyków, a co więcej, dopuścił do tego, aby Vavylis zaczął ingerować w wewnętrzne sprawy innych Kościołów prawosławnych. Cztery lata temu Vavylis, poszukiwany listem gończym przez Interpol, wraz z innymi osobami zaangażowanymi życie Kościoła Grecji został wysłany do Jerozolimy, by tam przeforsować wybór na nowego patriarchę egzarchę Ireneusza, faworyta Christodoulosa. Popierano go wszelkimi środkami: fałszowaniem dokumentów, rzucaniem oszczerstw na kontrkandydatów, a nawet fizycznych ataków na nich. Ireneusz został patriarchą, ale ze względu na te okoliczności musiał czekać dwa i pół roku na uznanie przez władze izraelskie. Później Vavylis alias "Pater Rafael" - i jego włoska żona a zarazem sekretarka - otrzymali misję obrzydzania Patriarchatowi Konstantynopola zasiedziałej diaspory greckiej na południu Włoch. Abp Chrystodoulos już od chwili wyboru przed siedmiu laty na arcybiskupa Aten czynił starania, aby prawosławnych Greków żyjących za granicą kraju - w Europie i na innych kontynentach - podporządkować Kościołowi Grecji, a nie - jak dotąd - Patriarchatowi Ekumenicznemu. Podobnie jak Vavylis w Kalabrii, również archimandryta Giosakis podróżowali po Ameryce Północnej i Środkowej, starając się podkopać autorytet honorowego zwierzchnika prawosławia, patriarchy Bartłomieja I. Przy okazji prowadził on podejrzane interesy finansowe, co zaprowadziło go do więzienia. Ci dwaj duchowni nie byli jedynymi z "podejrzanego" otoczenia abp Christodoulosa w Grecji i za granicą. Jeden z biskupów został suspendowany , inny ustąpił dobrowolnie, z kolei jeden z archimandrytów uciekł wraz z matką za granicę, a inny przeszedł do stanu świeckiego. Christodoulos, który po wyborze w 1998 r. wyrósł do jednej z najpopularniejszych postaci w Grecji, spadł ostatnio w rankingach na trzecią pozycję i w najbliższym czasie musi się liczyć z dalszym spadkiem popularności. Na 100 ankietowanych teraz tylko 55 uważa go za najpopularniejszego Greka, podczas gdy do niedawna taką opinię wyrażało 90 ankietowanych. 33 proc. nie popiera go całkowicie. Natomiast patriarcha Bartłomiej I otrzymał 65 proc. głosów i po raz pierwszy wyprzedził arcybiskupa Aten w ankiecie, w której głosowali wierni jego Kościoła.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.