Abp Dziwisz często mówił dziennikarzom "Pamiętajcie, że mnie nie ma". Zawsze był w cieniu. Co o nim wiadomo?
A zaczęło się to wszystko o czym chcę mówić dnia 16 października 1978 r., od którego to dnia Kardynał z Krakowa został wybrany na Głowę Kościoła, a tym samym zmuszony do zmiany swojego stałego pobytu z grodu nad Wisłą na Wieczne Miasto z nad Tybru. Za swoim Arcypasterzem i Ojcem udał się i ks. Stanisław Dziwisz jako osobisty Sekretarz Papieża Jana Pawła II, z przydomkiem właściwie towarzyszącym Mu do dzisiaj: "Don Stanislao". O ile przed Papieżem Janem Pawłem II otwierał się nowy szeroki gościniec życia, o tyle dla ks. Stanisława Dziwisza rozpoczynała się równolegle do tego gościńca biegnąca na razie wąziutka ścieżka. Ileż na tej ścieżce czaiło się niewiadomych. Jedna wszakże nie ulegała wątpliwości: nie wolno było opuścić Ojca, który stał się Ojcem podwójnie bo Głową Kościoła, potrzebującym jakżeż szerokiego, ale nade wszystko synowskiego zatroskania na tym niewiarygodnie szerokim i niewyobrażalnie długim gościńcu jaki miał przemierzać Pontyfikat Jana Pawła II. Mikroskopijny Watykan miał poszerzyć swoje granice o 100 odwiedzonych krajów wszystkich kontynentów, przebieganych z papieską pochodnią ewangelizacji wypełniającej 88 pielgrzymek apostolskich poza Italią i kilkaset wewnątrz Italii, pokonując przestrzenie wyrażające się w przekraczających milion kilometrów. Próbuję to wyliczyć nie po to, by o tym dokładnie informować, ale żeby powiedzieć, że obok tego niesamowitego gościńca, ścieżka ks. prałata Dziwisza snuła się nieprzerwanie i to nie pasywnie, jako bierny świadek, ale wkraczając w jej meandry z niezmiennie synowskim zatroskaniem, aby Papież-Pielgrzym nie zawadził nogą o wystającą ostrą skałę, nie znalazł się w orbicie morowego powietrza, czy nie natknął się na nieprzewidziane zagrożenie. Musiał do bólu wytężać słuch i napinać wzrok. A nie było to synowskie zatroskanie możliwe bez uczenia się Kościoła na całym okręgu globu ziemskiego. To zaś oznaczało, że nie miał czasu na troskę o własne zdrowie, siły i zainteresowania. Życie osobistego Sekretarza Papieża było ciągle otwartym oknem na życie i niezmordowaną działalność Głowy Kościoła. I tak jest nie tylko w czasie papieskiego pielgrzymowania po świecie, ale również, a nawet przede wszystkim wtedy, gdy pozostaje On w Watykanie, a więc w toku względnie spokojnego kierowania Kościołem. Zupełnie bowiem spokojnym nie jest ono nigdy. Echa bolesnych fermentów wijącego się w konwulsjach współczesnego świata, przenikają bowiem grube mury Watykanu, zakłócając panującą tam ciszę i atmosferę modlitwy. I głównym gwarantem i stróżem tej jedynej w swoim rodzaju atmosfery i racjonalnie wydozowanej miary zakłócenia tej atmosfery jest ks. biskup Stanisław Dziwisz. To On ma prawo i obowiązek zajęcia się stopniem fizycznej wydolności, gotowości i woli Głowy Kościoła zrezygnowania z izolacji od hałasu świata nie wiele znaczących jego odgłosów. I tu tkwią korzenie niespotykanego w przeszłości wyniesienia ks. prałata Dziwisza osobistego Sekretarza Papieża do godności biskupiej oraz wysokiej godności pro-Prefekta domu papieskiego. W pierwszym przypadku stanowi to wskazówkę jak głębokie jest zanurzenie Księdza Biskupa w rytm pracy Głowy Kościoła, w drugim stopień odpowiedzialności za stworzenie optymalnych warunków, żeby Papież tę jedyną w swoim rodzaju misję troski o Kościół jak najskuteczniej mógł wykonać.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.