Abp Dziwisz często mówił dziennikarzom "Pamiętajcie, że mnie nie ma". Zawsze był w cieniu. Co o nim wiadomo?
Przełomowym jednak momentem w życiu ks. Dziwisza było powołanie Go w roku 1966 na kapelana ówczesnego Arcybiskupa Metropolity ks. Karola Wojtyły. Sprawowane w międzyczasie różne funkcje w zakresie organizacji życia liturgicznego Archidiecezji, nie przeszkodziły Mu w coraz to głębszym wchodzeniu w doniosłą rolę wiernego syna, zatroskanego o co tylko można było się zatroszczyć w stosunku do Arcypasterza odgrywającego coraz to donioślejszą rolę w życiu Polskiego Kościoła doby komunistycznej walki z Narodem i Kościołem. Z dnia na dzień z troszczącego się o marginesowe sprawy życia i działalności ks. arcybiskupa Wojtyły, stawał się towarzyszem Jego drogi prowadzącej błyskawicznie w górę. Zaczyna się ocierać o sprawy coraz to donioślejsze, stykać z ludźmi o coraz to większych wymiarach w życiu Kościoła, Narodu. Jako wierny i zatroskany Syn Wielkiego Ojca, gotów jest zawsze robić wszystko, ażeby oszczędzić Mu drogocennego czasu, niepotrzebnych kłopotów, pojawiających się na horyzoncie zagrożeń. Te lata 1963 - 1978 to również były lata wielkiej nauki i dynamicznego w niej postępu, nauki obejmującej coraz to szerszy i głębszy krąg problematyki, od życia Archidiecezji poczynając, a na śmiertelnym zmaganiu się Kościoła polskiego z antyludzkim systemem kończąc. W tym wielorakim i głęboko pochłaniającym energię kard. Wojtyły okresie znalazły się, jak wiadomo, skomplikowane sprawy nauki katolickiej i jej niezależności od zachłannej ideologii, dotykające także i spraw naszego Uniwersytetu. I w tych więc sprawach ks. Dziwisz nie mógł nie podzielać trosk i kłopotów przeżywanych przez sięgającą coraz to wyżej i szerzej działalność krakowskiego Kardynała. Już wtedy, zwłaszcza zaś w ostatniej dekadzie swojego pobytu u boku głęboko przeżywającego fakt bycia następcą św. Stanisława Biskupa Męczennika kard. Wojtyły, ks. Stanisław Dziwisz z niemniejszym zaangażowaniem przeżywał sprawy związane z kultem Męczennika ze Skałki, dodając do prowadzonych nad tą wyjątkową postacią badań żar sumiennego, naukowego zaangażowania. Nadawało to ks. Dziwiszowi rangę wyjątkowego znawcy historycznej i liturgicznej problematyki św. Stanisława Szczepanowskiego. Uchylało to z pewnością okno, przez które młody, ale coraz to bardziej doświadczony sekretarz osobisty ks. Kard. Wojtyły wglądał coraz głębiej w niezwykłość duchowości swojego Arcypasterza, odbieranego jako kochającego ojca, który nie mógł nie być przedmiotem odwzajemnianej synowskiej miłości. Lata te były więc dla ks. Dziwisza latami swoistego studium kochającego, ale i zaprawionego w poszukiwaniu rzetelnej prawdy zarówno tej zamkniętej w księgach, jak też, a nawet przede wszystkim tej zamkniętej w kręgach odsłaniającej się z aktualnych dziejów wnętrza niezwykłej osobowości Kardynała z Krakowa. I tu już przychodzi mi mówić o motywacji drugiej strony tego wydarzenia naszej Uczelni, jakiego jest ona dziś uprzywilejowanym gospodarzem, a Ksiądz Biskup dramatis persona. W ubóstwie swojego języka i posiadanej wiedzy ośmieliłem się to wydarzenie nazwać doktorat maximi testimonii, maximae causae.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.