Francuscy politycy uznają laicyzm za warunek pokoju społecznego.
Weszły one w życie 1 maja 2005 r. w ramach realizowanego przez rząd planu spójności socjalnej. Przewidziane są dla młodzieży w wieku od 16 do 25 lat, mającej trudności z wejściem w życie zawodowe. Kontrakty te, trwające od 6 do 24 miesięcy, mogą proponować placówki samorządowe i stowarzyszenia społeczne. Posiadające je osoby będą pobierać najniższe ustawowe wynagrodzenie. Planuje się, że w 2007 r. podpisze się 15 tys. tego typu umów o pracę. Inną ofertą dla młodzieży mają być kontrakty w niepełnym wymiarze godzin, proponowane w ramach tzw. programów stowarzyszeniowych - zatrudnianie młodych ludzi przez różnego rodzaju stowarzyszenia społeczne. Szacuje się, że w 2007 r. będzie 10 tys. tego typu ofert pracy, z miesięcznym wynagrodzeniem w wysokości 500 euro. Uszczelnić granice W celu większej kontroli napływu obcokrajowców zaostrzone zostaną przepisy dotyczące procedury łączenia rodzin, która jest największą otwartą furtką emigracyjną. Tylko w 2004 r. trzy czwarte ze 133 tys. osiadłych we Francji emigrantów przybyło w ramach tej procedury. Sytuacja jest paradoksalna, ponieważ tą drogą napływają liczne żony i dzieci poligamicznych emigrantów z Afryki. Mimo że poligamia jest we Francji zabroniona, w praktyce się ją toleruje. Szereg polityków widzi w niej jedną z głównych przyczyn niedawnych buntów miejskich. Tego zdania są m.in. minister pracy Gérard Larcher i przewodniczący grupy UMP w Zgromadzeniu Narodowym Bernard Accoyer. W opublikowanym kilkanaście dni temu w dzienniku "Financial Times" wywiadzie Larcher powiedział, że wielożeństwo w populacji francuskich imigrantów jest jedną z przyczyn dyskryminacji rasowej, która przyczyniła się do ostatnich wypadków. Z kolei Bernard Accoyer w wypowiedzi dla radia RTL stwierdził, że "poligamia nie jest zdolna dać odpowiedniego wychowania w zorganizowanym społeczeństwie". Oskarżył on lewicowe rządy z lat 1981-1992 o banalizowanie problemu poligamii i umożliwienie napływu do Francji wielu poligamicznych rodzin, które "w dużej mierze są odpowiedzialne za ostatnią anarchię". Również prezydent Francji Jacques Chirac i minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy opowiedzieli się za opracowaniem i lepszym kontrolowaniem nowych reguł łączenia rodzin. Połowiczne wnioski Żaden z francuskich polityków ani znanych komentatorów nie doszedł do wniosku, że podstawowym powodem zamieszek, podpaleń i burd jest duchowa pustka, w jakiej żyją tysiące młodych ludzi emigracyjnego pochodzenia. Laicka (czytaj: ateistyczna) Republika Francuska oprócz konsumpcjonizmu nie ma im wiele do zaproponowania. W tej sytuacji panuje tylko pozorna wolność, pozbawiająca ludzi hamulców i odpowiedzialności. Brak spójnego systemu wartości sprawia, że zagubieni ludzie uciekają się do - uzasadnionej w ich opinii - agresji wobec tego wszystkiego, co przypomina francuskie "puste, nijakie" państwo. Uparcie odmawia ono powrotu do swoich chrześcijańskich korzeni, narzucając "laickość" jako sposób na integrację i społeczną pomyślność. Ostatnie wypadki pokazały, że jest to błędne i w konsekwencji groźne podejście. Ale Republika nadal brnie tą drogą donikąd. W połowie listopada przewodniczący francuskiego parlamentu Jean Louis Debré stwierdził kategorycznie, że sprzeciwia się jakimkolwiek zmianom ustawy z 1905 r., separującej Kościół od państwa. Jego zdaniem, daje ona gwarancję, że "laicka szkoła nauczy młodych ludzi respektowania tych wartości, które odwrócą ich od agresji". Republika Francuska po raz kolejny nie chce niczego dostrzec, wciąż broni się przed znakiem krzyża w szkole, szpitalu, urzędzie, traktując go jako symbol nietolerancji, rasizmu, ograniczania wolności innych, niebezpieczeństwa poróżnienia ludzi i zagrożenia ich praw obywatelskich. Francuscy politycy nadal nie zdają sobie sprawy z tego, jaką cenę przyjdzie im kiedyś zapłacić za uporczywe narzucanie społeczeństwu światopoglądowego ateizmu. Być może płonące niedawno przedmieścia Paryża były przedsmakiem o wiele większej katastrofy. Jeśli nic się nie zmieni, inni podyktują warunki bezbożnej, pysznej i krótkowzrocznej Europie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.