Cóż z tego, że się czegoś dowiem, a ten, kto informował SB, do tego się nie przyzna albo nie będzie to prawdziwe? - powiedział w wywiadzie dla Rzeczpospolitej ks. Feliks Folejewski, który po śmierci ks. J. Popiełuszki był duszpasterzem ludzi pracy w Warszawie.
Pytany dlaczego nie chce poznać materiałów, jakie na jego temat gromadziła SB, ks. Folejewski odpowiedział: - To nie leży w kręgu moich zainteresowań. Wiem, co robiłem, co mówiłem i jaka była wówczas atmosfera. Wiem też, jaka jest możliwość manipulacji. A nawet gdybym się dowiedział, to co mi to daje? Stwierdził, że jest ciekaw prawdy i zna "swoją prawdę". Dodał, że dźwiganie na sumieniu ciężaru drugiego człowieka jest bardzo męczące. Na zarzut, że boi się wysiłku przebaczenia, ks. Folejewski odparł: - Zapewniam, że nie o to chodzi. Odtajnieniu teczek SB towarzyszy klimat półprawd, który mi nie odpowiada. Bo cóż z tego, że się czegoś dowiem, a ten, kto informował SB, do tego się nie przyzna albo nie będzie to prawdziwe? Nie wierzy ksiądz w prawdziwość materiałów zgromadzonych w IPN? Nie mam wątpliwości, że są prawdziwe. Ale człowiek myśli pod ciśnieniem uczuć. Ma najczęściej jakieś założenie i według niego czyta materiały. Czy zatem nie ma sensu zaglądanie do archiwów? Nie, absolutnie tak nie myślę. Po to są archiwa i historycy, by dochodzić do prawdy. I nie należy się jej lękać. Mnie nie odpowiada klimat, w jakim się to odbywa - jątrzenia, podejrzliwości. Bardzo jest mi bliska ewangeliczna zasada czynienia prawdy w miłości. Uważam, że problem lustracji jest nieco spóźniony. I że, jak powiedział Zbigniew Herbert, kłamstwo popełnione na początku przemian będzie nam towarzyszyło i mściło się na nas. Bo nie jest prawdą, że wszyscy byli umoczeni, że wszyscy mamy w sobie homo sovieticus. Takimi sloganami zagadano prawdę.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.