Analizę sytuacji na Ukrainie z perspektywy Kościoła prawosławnego
pozostającego w łączności z patriarchatem Moskiewskim przedstawił w wywiadzie
opublikowanym na stronie www.cerkiew.pl ojciec Petro Zuyewe, dyrektor Centrum
Studiów Teologicznych.
Skąd zdaniem Ojca bierze się tak duże zainteresowanie duchownych Kościoła prawosławnego patriarchatu moskiewskiego oraz innych wspólnot religijnych odbywającymi się dzisiaj wyborami na Ukrainie?
Wydaje mi się, że różne czynniki przemawiają za tym zaangażowaniem. Z jednej strony będzie tym na pewno sposób na obronę interesów Kościoła prawosławnego na Ukrainie. Dla przykładu duchowny, który zdecydował się wziąć udział w wyborach samorządowych może mieć nadzieję, że dzięki temu rozwiążą się problemy budowy nowej cerkwi, bądź odbudowy już istniejącej. Wszyscy zdają sobie sprawę, że przeznaczenie terenu pod budowę obiektów sakralnych jest trudną kwestią, której praktycznie nie da się rozwiązać bez pomocy polityków, szczególnie w wielkich miastach. Duchowny, który jest członkiem władz samorządowych może podnieść taki problem w trakcie sesji tych władz i skutecznie doprowadzić do budowy cerkwi.
Z drugiej strony Kościół prawosławny nie jest dostatecznie zaangażowany w lokalne programy pomocy społecznej. Nie jest to dobre z uwagi na bezdomnych, żebraków i innych ludzi, którym nie powiodło się w życiu. Duchowny – członek władz lokalnych może doprowadzić do współpracy z Cerkwią na szczeblu lokalnym.
Weźmy pod uwagę również ten fakt, że prezydent Ukrainy jest osobą wierzącą, która zwraca uwagę na problemy kościelne. Mimo to na szczeblu lokalnym kapłani często zderzają się z brakiem zrozumienia dla problemów Kościoła. Jak pokonać takie przeszkody? Uczestnictwo duchownych w samorządzie lokalnym jest jednym ze sposobów na osiągnięcie tego.
Jednocześnie pojawia się problem duchownych – członków partii politycznych. Wg obecnego prawa członkiem władz lokalnych może być tylko osoba należąca do jakiejś partii. Słowo ”partia”, nawet etymologicznie rzecz ujmując, jest tylko częścią społeczeństwa, funkcjonującą w opozycji do innej „partii”. W takim przypadku duchowny może znaleźć się w sytuacji konfliktu, gdzie będzie z jednej strony poddany kościelnemu uniwersalizmowi, który kieruje go ku wszystkim ludziom, bez względu na ich pochodzenie i poglądy polityczne. Z drugiej zaś strony jako członek partii kierował się będzie logiką tej partii i jej oczekiwaniami – swoistym „egoizmem” jakiejś grupy społecznej.
Innym problemem może być fakt używania imienia duchownego jako rodzaju symbolu, „marki” używanej przez partię, lub działaczy partyjnych odpowiedzialnych za publiczny wygląd tej partii, którzy będą usiłowali stworzyć obraz „świętości” danej partii. Ostatnio pewien rosyjski politolog określił jedną partię jako “partię wyznawców, męczenników i cierpiących za wiarę”. Wybaczcie, ale takie słowa służą do opisywania Kościoła na pewnym historycznym etapie, nigdy zaś partii. Poza wyborami nie ulega wątpliwości, że wszystkie partie nie są święte, a grzeszne.
Sytuacja polityczna na Ukrainie układa się tak a nie inaczej, że partia ‘męczenników za wiarę’ nie zdobędzie nigdy nawet procenta głosów. Zwycięstwo w wyborach dzisiaj jest niemożliwe bez używania socjotechnik, które mają manipulacyjny wpływ na psychikę. Jedna z nich zostanie przyjęta przez wyborców. Innymi słowy polityk, aby być docenionym musi mówić to, co jego wyborcy chcą usłyszeć. To takie niepisane prawo polityki, praktycznie nie możliwe do pokonania. Tymczasem wybory mijają, partie rodzą się i umierają ale Kościół pozostaje.
Podsumowując – w moim przekonaniu duchowny może brać udział w wyborach jako członek partii, nie wolno mu jednak identyfikować się z nią, czy też brać udział w konfrontacji politycznej. To trudne zadanie. Zawsze bowiem istnieje ryzyko, że znajdzie się w sytuacji braku zrozumienia przez współwyznawców lub władze partii. Myślę również, że kapłan może uniknąć pokusy przynależenia do partii, jeśli słucha się swojego „duszpasterskiego sumienia”.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
»
|
»»