Stracili dzieci, żony, rodziców. Dotknięci osobistymi tragediami przyjechali do Sanktuarium Maryjnego w Licheniu, by szukać pomocy w radzeniu sobie ze stratą najbliższych. Dla takich osób licheńskie sanktuarium po raz pierwszy zorganizowało warsztaty "Jak przeżyć żałobę".
Na warsztaty przyjechało kilkanaście osób z całej Polski. Wiele z nich straciło dzieci albo na skutek wypadków, albo w wyniku samobójstw. Ich opiekunami byli - psycholog Agata Rusak, współtwórczyni Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich, oraz ksiądz Eugeniusz Zarzeczny, spowiednik i kierownik duchowy. - Wśród ludzi panuje pogląd, że oznaką żałoby jest czerń noszona przez określony czas, np. przez rok, jeśli zmarli nam rodzice. Teraz wiem, że w przeżywaniu żałoby nie można kierować się kalendarzem. Trzeba dać sobie na to tyle czasu, ile jest nam go potrzeba - mówiła pani Teresa z Kutna, która kilka miesięcy temu straciła w wypadku córkę i wnuczkę. - Na grobach widzimy często wiązanki z szarfą, na której jest napisane "ostatnie pożegnanie", ale to na pewno nie jest jeszcze ostatnie pożegnanie. Dobre pożegnanie trwa, przez życie musi się jeszcze przewinąć wiele rzeczy, wiele wspomnień - wyjaśniała uczestnikom warsztatów psycholog Agata Rusak. Zdaniem księdza Eugeniusz Zarzecznego w obecnych czasach śmierć jest tematem tabu: - Dawniej ludzie inaczej przyjmowali przemijanie, natomiast teraz w trakcie życia w ogóle się o tym nie wspomina. Właściwie wszystko nam mówi, że mamy to życie zakonserwować najbardziej jak się da - począwszy od kosmetyków, sposobu odżywiania, różnego rodzaju operacji plastycznych. I nagle przychodzi śmierć. Mimo, że w głowie każdego normalnego człowieka jest świadomość, że umrze, to on w ogóle nie jest na to gotowy. Dlatego, zdaniem księdza Eugeniusza, ważne jest, byśmy nauczyli się śmierć akceptować. Uczestnicy warsztatów spędzili w Sanktuarium trzy dni. Wszyscy stwierdzili, że takie spotkania bardzo im pomogły i powinny być kontynuowane.
Kraje V4, gdy występowały wspólnie, zawsze odnosiły sukces w UE.
Zdaniem gazety władca Kremla obawia się także zamachu stanu.
To kontynuacja procesu pokojowego po samorozwiązaniu Partii Pracujących Kurdystanu
Liczba rannych wzrosła do 29, (jest wśród nich) sześcioro dzieci.
Zaatakowano regiony chersoński, doniecki i dniepropietrowski.