W IPN znajdują się szokujące dokumenty. Wynika z nich, że ks. prof. Michał
Czajkowski przez ponad 20 lat był agentem bezpieki. Ksiądz zaprzecza i
przeprasza - pisze na pierwszej stronie Życie Warszawy opatrując tekst wielkim
zdjęciem duchownego.
Ze względu na wagę sprawy zamieszczamy w całości materiały opublikowane przez Życie Warszawy:
Ksiądz Czajkowski agentem bezpieki
Z akt IPN wynika, że znany duchowny donosił SB na ks. Popiełuszkę
Nie zamierzałem zajmować się tym przypadkiem osobno, już w początkowej fazie lektury akt o sygnaturze IPN 00169/83 przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej zrozumiałem jednak, że im dłużej dokumenty te pozostaną niezauważone i niedostępne dla ogółu czytelników, tym trudniejsza do oczyszczenia może okazać się cuchnąca rana, którą w sobie kryją. Rzecz dotyczy księdza Michała Czajkowskiego, osoby kreowanej przez część mediów na autorytet moralny, wielokrotnie nagradzanej i odznaczanej prestiżowymi wyróżnieniami, duszpasterza, wychowawcy kleryków i studentów, emerytowanego profesora uniwersytetu i asystenta kościelnego jednego z najważniejszych pism katolickich.
Sumienny agent
Otóż z lektury tych akt wynika, że ks. Czajkowski był przez okres co najmniej dwudziestu czterech lat (1960–1984) niezwykle sumiennym, a więc bardzo groźnym agentem PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa. „Co najmniej”, gdyż najstarszy dokument z pierwszego tomu jego Teczki Pracy (w dokumentacji IPN jest ów tom nazwany teczką roboczą) pochodzi z czasów seminaryjnych i datowany jest 14 VII 1956 r. Sklasyfikowano go jako „Doniesienie Agenturalne (spisane ze słów informatora podczas werbunku)”, nie znalazłem jednak żadnego podpisanego nazwiskiem zobowiązania o współpracy ani dowodów, że jakakolwiek współpraca miała miejsce w ciągu kolejnych czterech lat. Kontakt ów mógł więc mieć charakter incydentalny. Trudno natomiast o wątpliwości po lekturze materiałów obejmujących okres studiów ks. Czajkowskiego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim po 13 października 1960 roku i późniejsze lata.