10 księży, dwóch biznesmenów i byłego dyrektora legnickiego Kredyt Banku oskarżyła wrocławska prokuratura w sprawie tzw. afery salezjańskiej.
Odpowiedzą oni za udział w grupie przestępczej, wyłudzenie ponad 418 mln zł i pranie "brudnych pieniędzy". Grozi im do 10 lat więzienia. Do legnickiego sądu trafił już akt oskarżenia w tej sprawie. Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu w środę ujawniła szczegóły tej, jednej z największych w ostatnich latach, afery finansowej. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Głównym oskarżonym jest były szef Fundacji Salezjańskiej z Lubina, ks. Ryszard M., który po ujawnieniu sprawy został "zawieszony w wykonywaniu obowiązków kapłańskich". Ponadto na ławie oskarżonych zasiądzie też ks. Franciszek K., były inspektor Inspektorii Towarzystwa Salezjańskiego we Wrocławiu. Według prokuratury księża salezjanie i dwaj biznesmeni w latach 1999-2001 wyłudzili z banków 65 pożyczek lombardowych na łączną kwotę ponad 418 mln zł. Z tego 132 mln nie spłacono. "Zabezpieczeniem dla kredytów lombardowych były sfałszowane dokumenty o lokatach pieniężnych w innych bankach, które w rzeczywistości nie istniały" - powiedział PAP rzecznik prasowy prokuratury Leszek Karpina. Jak wynika z aktu oskarżenia, pożyczek tych udzielał Tadeusz H., były dyrektor banku, który zapewnił sobie "wyłączność" podejmowania decyzji dotyczących przyznawania salezjanom kredytów. Zabronił też swoim pracownikom weryfikacji dokumentów ponad stu prywatnych osób, głównie wiernych parafii salezjańskiej w Lubinie, którzy na prośbę księży zaciągnęli jeszcze w sumie blisko 16 mln zł pożyczek. W banku wierni przedstawiali również sfałszowane zaświadczenia o zatrudnieniu i osiąganych dochodach. Niektóre dokumenty wprawiły w zdumienie wrocławskich prokuratorów. Wynikało z nich m.in., że sprzątaczka z Lubina zarabiała miesięcznie ponad 6 tys. zł. "Fabryka fałszywych zaświadczeń" mieściła się w parafii w Lubinie. Kredyty miały wesprzeć budowę kościoła oraz działalność gimnazjum prowadzonego przez salezjanów. Pożyczki mieli spłacić księża, ale po pewnym czasie przestali wpłacać raty. Z ustaleń prokuratury wynika, że część pieniędzy z pożyczek lombardowych była zainwestowana w budowę kościoła, ale pozostałą kwotę oskarżeni biznesmeni zainwestowali na giełdzie w kraju i za granicą. Mieli w ten sposób pomnożyć majątek salezjan. Ponadto - jak wynika z aktu oskarżenia - ponad 2 mln zł przeznaczono na spłatę kredytu zaciągniętego przez byłego posła AWS Marka K., skazanego nieprawomocnie na 9 lat więzienia m.in. za wyłudzenia pieniędzy. Ten wątek sprawy prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Były polityk odmówił złożenia wyjaśnień w tej sprawie. Kolejne kwoty, w tym 30 tys. dol., trafiły do nieżyjącego gangstera Jeremiasza B. pseud. Baranina. Tego wątku również nie udało się wyjaśnić. Wrocławska prokuratura od 2001 r. bada sprawę nieprawidłowości przy udzielaniu kredytów salezjanom. Ustalono, że pod przykrywką salezjańskich towarzystw zakonnych prowadzono działalność inną niż statutowa. M.in. inwestowano pieniądze na giełdach w Polsce i za granicą, kupowano grunty i kamienice. W ubiegłym roku Kredyt Bank podpisał umowę z Towarzystwem św. Franciszka Salezego z Rzymu dotyczącą spłacenia zobowiązań prywatnych pożyczkobiorców z Lubina. Salezjanie kupili od banku wierzytelności ponad 100 osób fizycznych. Wierni zostali jednak oskarżeni o wyłudzenia. Przed sądem w Legnicy toczy się już jeden proces. Kolejny ma rozpocząć się w lipcu. Proces indywidualnych kredytobiorców, oskarżonych o wyłudzenia kredytów w jednym z wątków tzw. afery salezjańskiej miał rozpocząć się w środę przed Sądem Rejonowym w Lubinie. Nie stało się to z powodu niestawienia się na rozprawie kilku z 23 oskarżonych. Kolejny termin wyznaczono na 24 lipca.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.