Holenderska partia polityczna domagająca się legalizacji pedofilii może działać bez obaw. Delegalizacji ugrupowania domagało się 82 procent społeczeństwa i kilka organizacji - ale nie przekonało to sądu w Hadze - informuje Rzeczpospolita.
Wczoraj orzekł on, że ugrupowanie to, jak każde inne, ma niezbywalne prawo do prowadzenia działalności politycznej. "Wolność słowa, wolność zgromadzeń i wolność stowarzyszeń są fundamentami demokracji" - przekonywał sąd w uzasadnieniu werdyktu. Powstała w maju tego roku partia Dobroczynność, Wolność, Różnorodność (PNVD) swoim programem od razu zaszokowała niemal wszystkich Holendrów. W kraju, w którym można zawierać małżeństwa gejowskie i posiadać tak zwane miękkie narkotyki, nie ma zgody na promowanie zboczeń seksualnych i zachowań, które są dziś uznane za przestępstwo. Budząc powszechną odrazę, PNVD żąda obniżenia tzw. wieku zgody z 16 do 12 lat, co oznaczałoby bezkarny seks z szóstoklasistką. Ale to tylko jeden z postulatów. Na ich liście znalazła się również legalizacja dziecięcej pornografii, zgoda na nadawanie w biały dzień filmów porno i uznanie zoofilii za tak samo normalną orientację jak heteroseksualizm. - Nie robimy przecież niczego złego, dlaczego więc ktoś miałby nas zdelegalizować - pytał zdziwiony prezes PNVD Marthijn Uittenbogaard. - To nie od nas, lecz od wyborców zależy społeczna rola partii politycznych - mówi jeden z haskich sędziów, sugerując Holendrom, żeby swój sprzeciw wyrazili przy urnach. Z ostatnich sondaży wynika, że pedofilskie ugrupowanie nie ma w wyborach żadnych szans. Od redakcji Czy sąd w Hadze w ramach "wolności słowa, wolności zgromadzeń i wolności stowarzyszeń" nie zdelegalizuje również partii politycznej, którą założą być może już w najbliższym czasie terroryści albo mordercy?
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.