W Japonii trwa dyskusja nad przyczynami, dla których wielu młodych ludzi, niekiedy należących do elity intelektualnej kraju, wstąpiło w szeregi zbrodniczej sekty Aum Shinrikyo i im podobnych "ekstremalnych ideologii i religii".
Okazji do tych rozważań dostarczył zakończony obecnie, po 10 latach, proces Shoko Asahary (prawdziwe nazwisko Chizuo Matsumoto), założyciela tej sekty. Decyzja Sądu Najwyższego z 15 września br. o ostatecznym odrzuceniu wszystkich odwołań obrony i skazanie Asahary na karę śmierci wywołała na nowo falę artykułów i komentarzy w całym kraju. W stołecznym dzienniku "The Japan Times" pisze o tym m.in. Hiroyuki Nagaoka, którego syn w 1987 r. stał się członkiem sekty i przeszedł tam swoistą "obróbkę". Po trzech latach autorowi tekstu udało się jednak wyrwać syna z jej szponów, ale do dziś nie przestaje się on dziwić, dlaczego młoda elita naukowa kraju, wśród nich absolwenci najbardziej prestiżowego Uniwersytetu Tokijskiego - jednym z nich był także jego syn - mogła w ogóle przystąpić do Aum. Według Nagaoki winę za to ponosi cały powojenny system wychowawczy, który wymagał i nadal wymaga od studentów bezkrytycznego zapamiętywania informacji. Ci najlepsi potrafią natychmiast zapamiętać całe strony podręczników i zdają w ten sposób egzaminy na prestiżowe uczelnie, brakuje im natomiast "zdolności analizowania informacji i myślenia za siebie". Kiedy tacy ludzie po studiach wchodzą w normalny świat i zderzają się z różnymi trudnościami, mogą stać się wówczas łatwym łupem dla różnych sekt - uważa Nagaoka. Jego syn (artykuł nie podaje jego imienia) studiował filozofię indyjską i po studiach szukał jej związków z codziennym życiem w Japonii. Nie mogąc ich znaleźć, popadł w depresję. "Szukając pomocy, zbliżyłem się do sekty, która obiecywała pomoc w rozwiązaniu wszystkich problemów" - wyznał młody Nagaoka. Podkreślił, że guru Asahara jest "wyjątkowo sprytnym człowiekiem, który kierował wyznawcami na zasadzie kija i marchewki". "Pod wpływem systematycznego «treningu» - prania mózgu, w pewnym momencie nawet uderzyłem własnego ojca, który zawsze próbował mnie stamtąd wyciągnąć. W końcu udało mu się tego dokonać i przekonać mnie, pokazując niezbite dowody zbrodniczych celów Aum" - dodał syn dziennikarza. W 1989 r. sekta zasłynęła z zabójstwa całej rodziny prawnika Tsutsumi Sakamoto, który stał na czele Komitetu Obywatelskiego przeciwko Sekcie Aum. Później były ataki z użyciem gazu sarinu w Nagano i - najbardziej znany - w metrze tokijskim (oba w 1994 r.), w których zginęło 13 osób, a ponad 5500 odniosło poważne obrażenia. Według Nagaoki - ojca i syna - główną przyczyną tych ataków było "uczucie nienawiści Asahary wobec innych ludzi a ich celem mogło być nawet obalenie rządu. Po zamachu w metrze tokijskim planowano bowiem kolejne uderzenie na dzielnice Kasumigaseki, w której znajdują się budynki rządowe. Sam Asahara zgłosił zaś swoją kandydaturę w wyborach parlamentarnych jako przywódca polityczny kandydujący z tokijskiej dzielnicy Nakano. Obecnie sekta Aum, która zmieniła nazwę na Aleph, mimo aresztowania jej przywódców i wykonawców zbrodniczych rozkazów, jako jedna z licznych w Japonii "nowych religii" liczy ok. 1650 członków. Powraca więc dalej pytanie, dlaczego młodzi ludzie nadal szukają ekstremalnych i niebezpiecznych ideologii i religii? Według o. Noboukiego Tanaki, prowincjała dominikanów japońskich, "obecnie młodzi ludzie w Japonii przeważnie nie znają ani Boga chrześcijańskiego, ani zasad buddyjskich (Hotoke), którymi kierowały się poprzednie pokolenia i to jest przyczyną, dla której łatwo mogą wpaść w ręce duchowych szalbierzy w rodzaju Asahary".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.