Dramatyczną historię ks. Romualda Weksler-Waszkinela, ktory wberw swej woli został dwukrotnie zarejestrowany jako tajny współpracownik SB została zaprezentowana w Lublinie.
Akta duchownych zarejestrowanych jako tajni współpracownicy SB są wybrakowane w 95 procentach - poinformował prof. Janusz Wrona, historyk z UMCS, który stoi na czele Komisji ds. inwigilacji środowiska KUL przez Służbę Bezpieczeństwa. Dotychczasowym ustaleniom tej komisji poświęcona była konferencja prasowa w Lublinie. Konferencję zwołał abp Józef Życiński, który jako Wielki Kanclerz KUL powołał ten zespół w 2004 r. Wzięli w niej udział, oprócz metropolity, prof. Janusz Wrona, historyk z UMCS, ks. dr Romuald Jakub Weksler-Waszkinel oraz ks. Mieczysław Puzewicz. Prof. Wrona poinformował, że jedna z nielicznych teczek zachowanych w całości dotyczy osoby ks. Romualda Weksler-Waszkinela. Kapłan ten został przez SB dwukrotnie zarejestrowany jako tajny współpracownik. - Ks. Waszkinel miał szczęście w nieszczęściu, bowiem jego w pełni kompletna teczka zawiera materiały, które pozwalają mu się bronić przed zarzutem funkcjonowania jako tajny współpracownik - tłumaczył prof. Wrona. Metropolita lubelski, który jako Wielki Kanclerz KUL powołał Komisję w 2004 r., podkreślił, że biorąc przykład z "Więzi", chciał przedstawić sprawę zarejestrowania ks. Waszkinela jako tajnego współpracownika i pokazać przy tym metody działania SB. Dodał, że we wszystkich teczkach dotyczących ks. Waszkinela przejrzanych przez komisję, zarówno w Lublinie jak w Białymstoku, "nie ma żadnego tekstu napisanego jego ręką lub podpisanego jego podpisem, nie ma żadnego donosu, jest tylko stwierdzenie ubowca, że na podstawie uzyskanych informacji nie założono żadnej sprawy ewidencji operacyjnej" - co oznacza, że informacje te były bez wartości operacyjnej. Materiał ten, jak dodał abp Życiński, zawiera też "ważne informacje o niechlujstwie ówczesnych służb". - W tekstach sporządzonych przez różnych oficerów, uderza niechlujność, brak dokładności, brak precyzji sformułowań, odpowiedzialności za słowo - mówił, przytaczając fragmenty dwóch raportów, dotyczących werbunku, w których brak konsekwencji co do przebiegu wydarzeń. - Niektóre rzeczy świadczą o metodologii, w której nie czuje się odpowiedzialności, wystarczy napisać cokolwiek, robiąc wrażenie zgromadzonymi materiałami - dodał. - Nasza dotychczasowa praktyka wskazuje, że nadanie komuś tytułu tajnego współpracownika nie świadczy, że napisał cokolwiek, że podjął jakiekolwiek zobowiązanie, że wiedział, jaki mu nadano pseudonim, albo wiedział, że jest zarejestrowany - mówił metropolita. Zauważył, że to w istotny sposób rzutuje na kształt polskiej lustracji, bo przykład ks. Waszkinela nie jest jedyny, choć akurat szczególnie dobrze udokumentowany. Prof. Janusz Wrona wyjaśnił, że prace komisji powołanej w 2004 roku nabrały szczególnego tempa w sierpniu 2005 roku, kiedy to jeden z członków komisji uzyskał dostęp do materiałów tajnych. Wcześniej komisja prowadziła kwerendę w archiwum IPN, analizując materiały dotyczące KUL, poznając mechanizmy, także materiały personalne jawne. Komisja mogła rozpocząć sprawdzeniowy element pracy od września 2005, kiedy otrzymała dostęp do tzw. materiałów ewidencyjnych i uzyskała odpowiednie instrumenty, by sprawdzać rejestry i weryfikować poszczególne postacie.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.