Duńscy sędziowie odrzucili pozew muzułmanów przeciwko gazecie, która przed rokiem opublikowała 12 rysunków przedstawiających Mahometa - podała Rzeczpospolita.
Karykatury, w większości wyszydzające proroka, wywołały na początku roku niemal ogólnoświatowy kryzys. Unaocznił on przepaść dzielącą kulturę Zachodu i kulturę islamu. Siedem organizacji islamskich domagało się od kierownictwa dziennika " Jyllands-Posten" równowartości prawie 15 tysięcy euro odszkodowania za obrazę islamu i urażenie uczuć religijnych jego wyznawców. "Prorok został przedstawiony w tej gazecie jako agresywny, niemądry szaleniec, który nie szanuje kobiet i który ma wiele wspólnego z wojną i terroryzmem" - napisali autorzy pozwu. Przed sądem mieli stawić się redaktor naczelny dziennika Carsten Juste i szef działu kultury Flemming Rose, którzy we wrześniu 2005 roku podjęli decyzję o opublikowaniu karykatur. Jednak nie będą musieli tego robić. Sąd w Aarhus nie zgodził się bowiem na wszczęcie procesu. Zdaniem sędziów nie ma podstaw, by przyjąć, że redakcja zamierzała poniżać muzułmanów - choć nie da się wykluczyć, że niektórzy mogli poczuć się urażeni. Publikacji karykatur (co po " Jyllands-Posten" uczyniło wiele gazet na świecie, także " Rz") towarzyszył spór o to, co jest wolnością słowa, a co obrazą religii. Szybko przeniósł się na ulice, okazało się bowiem, że do muzułmanów nie trafiają argumenty o wartościach demokracji. Swoją "wolność słowa" wyznawcy islamu realizowali, paląc ambasady (w Dżakarcie i Bejrucie), demolując kościoły (na północy Nigerii) i domagając się śmierci autora rysunków oraz tych, którzy pozwolili na ich druk w prasie (w pakistańskim Karaczi ich głów żądały kilkuletnie dzieci). Wysiłki dyplomatyczne podejmowane przez papieża, europejskich polityków czy nielicznych duchownych islamskich były nieskuteczne. Konflikt o karykatury, który tlił się pod koniec zeszłego roku, a swoje apogeum osiągnął na przełomie stycznia i lutego, wygasł w kwietniu - ale umarł śmiercią naturalną, a nie dlatego, że zwaśnionym stronom udało się osiągnąć jakiekolwiek porozumienie. Wczorajsza decyzja duńskiego sądu to kolejny dowód na ostrą polaryzację stanowisk. Duńscy muzułmanie nie mają jednak wątpliwości: " Jyllands-Posten" zasługuje na karę finansową, bo obraził ich uczucia. - Będziemy się odwoływać od werdyktu - zapowiedział Kasem Ahmad, przedstawiciel organizacji, które pozwały dziennik. Było ich siedem, ale według Ahmada mają one poparcie co najmniej 20 innych, które działają w tym niewielkim skandynawskim kraju. - Sąd potwierdził nasze niepodważalne prawo do publikacji rysunków - to z kolei opinia naczelnego " Jyllands-Posten". - Jakikolwiek inny wyrok byłby katastrofalny dla wolności prasy i uniemożliwiłby mediom wykonywanie ich zadań w demokratycznym społeczeństwie - przekonywał Carsten Juste. Najlepszym dowodem na to, że zakończenie sprawy karykatur nie doprowadziło do zbliżenia obu kultur, są spory, do których dochodziło w kolejnych miesiącach. Najpoważniejszy z nich był efektem wyjętej z kontekstu wypowiedzi Benedykta XVI, który przytoczył cytat krytykujący sposób szerzenia wiary przez proroka Mahometa.
Należał do szkoły koranicznej uważanej za wylęgarnię islamistów.
Pod śniegiem nadal znajduje się 41 osób. Spośród uwolnionych 4 osoby są w stanie krytycznym.
W akcji przed parlamentem wzięło udział, według policji, ok. 300 tys. osób.
Jego stan lekarze określają już nie jako krytyczny, a złożony.
Przedstawił się jako twardy negocjator, a jednocześnie zaskarbił sympatię Trumpa.
Ponad 500 dzieci jest wśród 2700 przypadków cholery, zgłoszonych pomiędzy 1 stycznia a 24 lutego.